Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • to nie leminingi, to my snorkujemy
    to nie leminingi, to my snorkujemy
  • zeby tylko w brzeg sie nie władować...
    zeby tylko w brzeg sie nie władować...
  • okulary w masce- coś musze przecież widziec..
    okulary w masce- coś musze przecież widziec..
  • rafa maledivska
    rafa maledivska
  • też rafa
    też rafa
  • źiółwik...
    źiółwik...
  • że też one się nie pozderzają...
    że też one się nie pozderzają...
  • zyjatko jakoweś
    zyjatko jakoweś
  • pysk mureny z jamy
    pysk mureny z jamy
  • ledwo metr długości i już rybka...
    ledwo metr długości i już rybka...

w wodzie na Malediwach

Ale pomiędzy przesiadywaniem w barze a przesiadywaniem w barze na wyspie są inne zajęcia. Chociaż generalnie pobyt sprowadza się do wody i C2H5OH – też wody, tylko przez o kreskowane…

Ale teraz zajmijmy się wodą bez kreseczki. Te zajęcia wodą sprowadzają się znowu do dwóch typów: pływanie po powierzchni z maską i fajką, czyli snorkowanie i pływanie głęboko pod powierzchnia, czyli nuranie (zwane też czasem przez nieprofesjonalistów nurkowaniem)

A jest tam gdzie i co robić w jednym i drugim temacie…

Snorkowanie jest zabawą wyjątkowo na Maledivach fajną. Wkłada się maskę (na gębę), płetwy (na nogi) i fajkę do oddychania (do otworu gębowego). I wioo w lagunę! Jak już miniemy pierścień rafy to jest suuuper. A minąć go nie jest łatwo, szczególnie w czasie odpływu. Woda jest wtedy bardzo płytka i fale mogą rzucić klienta (w tym przypadku nas) na rafę. A ta jest baaardzo ostra i nieprzyjemna w dotyku. Zetkniecie się z nią kończy się ostrym poranieniem tej części ciała, którą się jej dotknęło. A dotknęło to kilku osób i zaprawdę powiadam Wam, wygląda to brzydko… Ale jak już jesteśmy poza pierścieniem, to jest PIĘKNIE! Przejrzysta, lazurowa woda (lazurowa – to było określenie dla kobiet, mężczyznom to nic nie mówi, więc dla nich tłumacze: niebieska woda), wielokolorowe fragmenty rafy, mieniące się barwami ryby, pojawiające się ławicami z głębi wody i znikające w jednej chwili, gdy tylko cień rekinka w okolicach się pojawi… Woda jest czysta, dno blisko i tylko w pewnej odległości od brzegu nagle dno się urywa i raptownie opada pionową ścianą… To właśnie jest skraj rafy… Tu jest najwięcej rafowej fauny i flory… Tu czasem żółwik (tak ze 2 metry średnicy) przypłynie, tu przemknie ławica czarnych jak noc rybek ścigając się z ławicą żółtych i przeplatając rybkami fioletowymi…. Czasem przy dnie płaszczka przesunie się.. No, revelka!

Ale i snorkowanie niesie z sobą realne zagrożenie, nie łudźmy się…

Normalnie, na co dzień indyjski to wszyscy chodziliśmy w krótkich spodniach, więc odkąd spodnie sięgały i w dół, nogi mieliśmy opalone… A na snorkowanie, to człowiek wybiera się w kąpielówkowych majtałasach…  I pomiędzy opalonymi nogami a trójkątnymi gatkami zostawał taki fajny trójkącik zadniej części ciała wogóle nieopalonej… I jak się poleży na wodzie brzuchem w dół, a zadkiem na falach skierowanym do słońca, to ten biały trójkącik półzadka  (to takie eufemistyczne określenie półdupka) przybierał barwę powiedzmy MOCNOczerwoną…  I kiedy rano następnego dnia przyszedłem na śniadanie, to nie powiem, usiadłem bardzo delikatnie.. I ze złośliwą sadysfakcją  (sadysfakcja to taka bardziej niż złośliwa satysfakcja) obserwowałem jak inni przychodzący na śniadanko też po zasiadnięciu na odbytnicy podskakują i syczą głośno…

 

A nurkowanie to już wyższa szkoła jazdy… To co widać 20 metrów pod powierzchnią jest inne, ale nie mniej piękne niż przy snorkowaniu… Chociaż przyznam, że początek dla mnie nie zapowiadał się najlepiej… W bazie nurkowej królowała szczupła blondyna w skromnym bikini… Nie muszę dodawać, że chociaż mówienie na wdechu wcale nie należy do przyjemności, to momentalnie wciągnąłem brzuch i w tej pozycji trwałem i nawet z nią rozmawiałem… A mimo tego wciągnięcia brzusia i tak zostałem załatwiony na cacy: blondyna spojrzała na mnie przeciągle i zadysponowała personelowi: wydać wszystkim po 5 kilo obciążenia, a temu otłuszczonemu (to o mnie było) to 4 kilo wystarczy…

I wcale mnie nie pocieszyło, że niedoszacowała mnie, bo w wodzie byłem za lekki i ciągle jak korek do góry wędrowałem i żeby się utrzymać na 20-tu metrach musiałem przez cały czas pedałować płetwami i zamiast na godzinę, to powietrza jedynie na trzy kwadranse mi starczyło.. Ale com zobaczył to moje… Zadzierzysta murena symulowała na mnie atak, odganiając mnie od swojej jamy, jakieś wielokolorowe ryby krążyły wokół mojej głowy, coś co węgorza przypominało prawie o mnie się otarło, i wolałem nie sprawdzać, czy bydle elektryczne nie było… A trochę mnie zdołowało, że jako partner ze mną nie płynęła blondyna w skromnym bikini, jeno rosły murzyn, który ciągle się trzymał za moimi plecami… A żeby mnie jeszcze dobić to mój gwarantowanie do 50 metrów wodoszczelny zegarek już na 20-tu metrach kropelkami wody wewnątrz zalśnił…

 

stat