Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • nie pamiętam, czy rzeczywiscie kawe pilismy
    nie pamiętam, czy rzeczywiscie kawe pilismy
  • Stolica MALE widziana z naszej łodzi
    Stolica MALE widziana z naszej łodzi
  • i po chwili juz leje solidnie
    i po chwili juz leje solidnie

Gdzie jest porucznik, czyli Znowu w Colombo

I znów jesteśmy na lotnisku w Colombo… Tym razem nie dałem się wyrolować, jak grupa idzie do kawiarenki, to pędzę razem ze wszystkimi, bo jak tym razem kawa będzie też na koszt organizatora to nie mogę tego przegapić…

 I jest! – Wybieram sobie jedną – okazuje się niemożebnym paskudztwem,

- Kurde, trzeba było brać nie najdroższą, tylko taką jaką lubię…- pomyślałem

Czekamy do rana na samolot śpiąc gdzie popadnie. Ja znajduje sobie zaciszną ławeczkę, kładę plecak pod głowę i spokojnie zasypiam… Niestety już o 5.30 budzi mnie głośne, przeciągłe Ommmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm dobywające się z telewizora tuż nad moją głową… I już wiem, dlaczego ta ławka była wolna… Już Mamusia nauczyła mnie, że dzień należy zaczynać od pacierza, ale poranne Ommmmmmmmmmm to przesada… Wygląda na to, że prawo Ohma, niezależnie od szerokości geograficznej jest niezmienne…

 

Dwie godziny lotu i jesteśmy na Male, stolicy Maledivów… Właściwie to nie na Male, tylko na wysepce, która jest portem lotniczym stolicy tego kraju. Całą wyspa służy jako port lotniczy- pas startowy zaczyna się prawie przy brzegu i kończy się praktycznie w wodzie po drugiej stronie wyspy… Na wyspie jest jedynie więcej budynek portu lotniczego, przystań żeglugowa z której pasażerowie są transportowani dalej  i jeszcze postój taksówek powietrznych. I tyle.

Wchodzimy do budynku dworca. I od razu widzę, że się niewiele zmieniło od poprzedniego pobytu. Bo tu właśnie odbyła się jedna z lepszych historyjek której byłem świadkiem i współuczestnikiem… (ciekawych odsyłam do:  http://zachara.pl/?jestesmy-na-malediwach,60 –warto się zaznajomić) Tym razem w karteczce którą nam wręczają jest drobna zmiana: już nie ma zakazu wwożenia przedmiotów kultu religijnego, punkt ten jest zastąpiony przez  zakaz wwozu przedmiotów „przeciwnych islamowi” – co mniej więcej do tego samego się sprowadza, ale lepiej brzmi…

Ale pozostała procedura jest standardowa: każdy bagaż jest szczegółowo prześwietlany w poszukiwaniu alkoholu i innych zakazanych przedmiotów. Czujne oko celnika wyłapuje u mnie 2 butelki. Triumfalnie przekazuje mi info że je odnalazł i zabiera do depozytu. Nie wie, że taki był właśnie mój chytry plan, żeby zabrał mi te flaszki, bo potem będę mógł je odebrać przed wylotem na Cejlon i jeszcze zdążę nadać je w bagażu głównym do Polski… Ale chyba nie było w planach jednego z kumpli, że wychwycą mu przewożony w walizie zakupiony w Indiach egzemplarz Kamasutry… Jeśli chciał przerobić te książkę właśnie na Maledivach, zanim pokaże ją żonie, to srodze się zawiódł….

 

 

Wychodzimy z lotniska. I tu kolejna zmiana w porównaniu z poprzednim pobytem. W kantorze wymiany walut kurs w praktyce taki sam: 1 USD= 12 rupii maledywskich (4 lata temu było 12,3 rupii), ale informacja która wtedy wisiała „ na terenie naszego kraju nie uznajemy naszej waluty” została zamieniona na informacje: „na terenie naszego kraju nie jest konieczne posiadanie naszej waluty, wszelkie płatności można dokonywać w dolarach amerykańskich”

 

Wsiadamy do łodzi motorowej, która ma nas zawieźć na naszą wyspę. Przez te 50 metrów, które dzieli port lotniczy od morskiego pierwsze krople deszczu zamieniają się w ulewę, a potem w zacinającą prawie poziomo mżawkę…. No, kurcze, nie w takiej pogodzie sobie ten pobyt tutaj  zaplanowałem…

 

 

stat