Ukraina znów - TWARDZIELE 2008
zgodnie ze świecką tradycją - w okolicach Bożego Ciała wybrałem sie w towarzystwie różnej maści prawników na Ukrainę.. A com widział i co słyszał - mail ten wszystko wam opowie....
Słuszny wyrok wydany w imieniu prawa...
Stacja benzynowa, więc szybko wyskakuję z autokaru i pytanie do obsługi: gdzie tu ubikacja???? - Aaa, tualiet??? – idźcie do lasu, tylko odejdźcie kawałek, bo jak się ociepli, to będzie śmierdziało…. No tak, - przypomniałem sobie- jestem na Ukrainie…
Po grani, po grani, tu mi drogi nie zastąpią pokonani...
Kurde, jaka grań ?- niby koniec maja, a tu zamiast grani czterometrowy wał śniegu… Sasza wybijając stopnie wspina się na niego i chce podać rękę następnemu, ale nagle znika…
Wino nie wino
Wielu oponuje: Skansen???- bleeee…, ale dodatkowa propozycja:
-A wcześniej skoczymy sobie na degustacje wina ! -przekonuje do skansenu najbardziej zatwardziałych przeciwników…
Równo po Równej (inaczej niż "Życie po życiu")
Decyduje rzut monetą: wypadnie reszka – idę na Stocha, wypadnie Tryzub – idę na Równą. Wypada Tryzub – i ja już wiem, że wyjście na Stocha będzie ciekawsze niż Równa, ale trudno…
Lviv- koniec Twardzieli 2008
Wjeżdżamy do Lwowa. I powtarzamy tamtegoroczny numer – jednokierunkową pod prąd. Ponieważ tamtego roku zrobiliśmy to samo, więc to nie przypadek i pytam Witka, dlaczego tak robimy?