Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • w drodze do samolotu..
    w drodze do samolotu..
  • sielanka - taxi na wodzie
    sielanka - taxi na wodzie
  • kapitan instruuje przed lotem...
    kapitan instruuje przed lotem...
  • okrążamy wysepkę
    okrążamy wysepkę
  • stateczki jak zabaweczki
    stateczki jak zabaweczki
  • lotnisko: z przodu i z tyłu, z lewej i prawej -woda
    lotnisko: z przodu i z tyłu, z lewej i prawej -woda
  • stotica Maledivów - Male
    stotica Maledivów - Male
  • huknęło, gruchnęło i dymek leci..
    huknęło, gruchnęło i dymek leci..

The Maldivian Air TAXI

I już naprawdę koniec przyjemności pobytu, trzeba przejść do rzeczy mniej przyjemnych. Konkretnie do uiszczenia za pobyt. Troszkę się nazbierało… dostaję rachunek i jest więcej niż troszkę… nurkowanie miało być po 55 dolców, ale nie wiedziałem, ze trzeba jeszcze dopłacić za „opcjonalny” ekwipunek: czyli jacket, komputer i oczywiście najbardziej z nich „opcjonalną” butlę z powietrzem. Hmmm, dobrze że zdecydowałem się na wersję „exclusive” – czyli na napełnioną butle, bo podejrzewam, że wersja standard jest nie nabita… Kiedyś czytałem, że obiad w stołówce firmy IBM kosztuje 2 dolary… Natomiast 10 dopłaca się za opcjonalne łyżkę i widelec…

Zamierzam protestować, że za nurkowanie płacę 80 USD zamiast 55, ale widzę, że kolega za kurs nurkowania zamiast 350 dolców ma zapłacić coś około 600, więc uznają mizerność moich żądań w stosunku do rozmiaru szkód kolegi…

Natomiast nie przepuszczam pozycji: snorkowe safari – 50 USD + napiwek 10% = 55 USD

Jeszcze sam napiwek bym przebolał, ale za safari bulić nie będę – nie dość że według cennika ma kosztować 25 USD a nie 50, to jest już jest zapłacone przez organizatora… Walenty tez ma 55 USD doliczone…

Wyjaśniają i safari z rachunku nam odpuszczają… U nas w Polsce w rachunku takie nadprogramowe pozycje na rachunku dopisuje się jako „ANSU” – czyli A NSUda, a tu nie ma takiej filigranowej delikatności…

 

Dobra, popłacone, czas na powrót do świata zewnętrznego. Mamy wracać Maldivian Air Taxi – samolotami na pływakach. Łódka zawozi nas do pomostu zacumowanego na środku laguny, przy pomoście samolot. Wsiadamy i od razu z maledivskiego raju przenosimy się do maledivskiego piekła.. Samolot stał zacumowany i zamknięty tu od rana i wewnątrz jest gorąco jak w piekle… Pilot, w czystej, wykrochmalonej koszuli i na bosaka zasiada za sterami, odwraca się do nas i zapowiada:

- Witam na pokładzie linii Maldivian Air Taxi! Nasz lot potrwa pół godziny i wylądujemy przy porcie lotniczym w Male. Pod siedzeniami są kamizelki ratunkowe, a w kieszeniach siedzeń przed każdym z was jest instrukcja bezpieczeństwa. Proszę ją wyciągnąć i używać. Instrukcja poniższa służy bowiem do wachlowania się, bo samolot klimatyzacji nie posiada…

 

Zaryczały silniki, chwilę suniemy po wodzie i w końcu majestatycznie unosimy się w powietrzu, zataczamy pożegnalne koło nad Kuramahti i kierujemy się do celu… Przelatujemy nad innymi atolami i wysepkami, z powietrza wyraźnie widać płycizny raf i błękitną głębię morza w miejscu gdzie rafa się kończy… Widać już Male, ale nie lądujemy… Zataczamy kręgi nad jakąś wysepką. Lecimy w sumie o 5 minut dłużej, bo jak dowiedzieliśmy się potem lądował właśnie samolot prezydencki i dlatego potrzymano nas dłużej w powietrzu…

Ale w końcu lądujemy i dobijamy do pomostu.  Wchodzimy do portu, a tu w niespełna w chwilę (1chwila= 3 momenty[1])  po wylądowaniu słyszymy huk potężnej explozji… Wybiegamy przed budynek i widzimy spory, bijący w niebo słup czarnego, tłustego dymu… Robimy fotki, ale obsługa stanowczo zaprasza nas do wnętrza portu. A w porcie możemy dostać… koreczki do uszu- przeciw hałasowi – rychło w czas sobie przypomnieli…

 Dopada mnie jakiś gość z obsługi:

- Nazwisko?

 – Zaczara – pokazuję mu na liście (mówię przez „cz” bo jak powiem Zachara to nie pojmie)

- Pokaż na liście gdzie twoja żona – podtyka ni dalej listę..

- Nie ma tu jej – została w domu – usiłuje tłumaczyć..

- No,  pokaz, z kim śpisz (w domku -już nie dosłyszałem, ale się domyśliłem o co chodzi)…

- O, tu, śpię z Walentym ! – pokazałem na liście…

Spojrzał na mnie z lekkim obrzydzeniem, ale grzecznie obwieścił:

-OK., ty i twój żona płacicie łącznie za przelot 350 dolarów…

Na szczęście przyplątał się Grzegorz i powiedział, ze on zapłaci za całą grupę.

Byłem wolny, więc poszedłem do łazienki, przepłukać się, albowiem po samolocie byłem cały spocony, a w budynku portowym paskudnie duszno. A w ubikacji chłodek, kafeleczki, klimatyzacja, zapalone świece zapachowe. Aż żal się spieszyć… Po chwili zaczęło się robić mniej komfortowo (ale dalej miło) bo większość grupy zlazło się do ubikacji i nie miało ochoty jej opuścić. Ktoś rzucił propozycję, żeby zamówić drinki i pozostać tu dłużej….

Ja nawet wziąłem prysznic w kabinie, ale musiałem się wytrzeć papierem toaletowym, chociaż to nie jest proste…

I było sympatycznie, aż dopiero wkurzona obsługa portu wyprosiła nas stamtąd pod pretekstem zapakowania do busów i wywiezienia do portu lotniczego…

 

 

 

I tak skończył się wyjazd Indie i Maledivy, bo więcej niewiele pamiętam gdyż drogę do Polski praktycznie przespałem odpoczywając po wypoczynku na Maledivach…



[1] 1 moment= 3 zaraz, 1 zaraz = 7 już, a 1 już to jest 4 „już zrobione”

stat