Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • indyjska wycieczka licealna klasy dla dziewcząt..
    indyjska wycieczka licealna klasy dla dziewcząt..
  • uliczny warsztat, a z tyłu mieszkanie
    uliczny warsztat, a z tyłu mieszkanie
  • uliczni handlarze zdarli ze mnie wszystko
    uliczni handlarze zdarli ze mnie wszystko

...w oczach Walentego czai się strach...

Widzę ich. Wiem, że są sprawni. I zdecydowani. Są profesjonalni. Są bezwzględni, nie znają litości… Szybcy w działaniu, znają wszystkie myki i sztuczki. Wiem, że są też  zahartowani, a wiele lat doświadczenia w codziennych potyczkach  zrobiło z nich bezwzględne maszyny przed którymi nie da się ukryć. Maszyny do zabijania znane nam z pierwszych scen Termiatora są przy nich zabawkami dla grzecznych dzieci. One nie miały ani części tego bezdusznego uporu którym charakteryzują się ONI…

A wiem, że muszę się z nimi zmierzyć, nie mamy szans na uniknięcie konfrontacji. Nie będę w tej walce samotny. Zaraz za mną stoi Walenty. On też ich już zobaczył, i widzę, że w jego oczach czai się strach. On też wie, ze nasz przeciwnik jest nieugięty i nie zna litości. W tej walce nie będzie jeńców nie będzie pardonu….  Przejście przez otaczający nas kordon, wyrwanie się na zewnątrz, samo w sobie już będzie zwycięstwem i ocaleniem. Pewne szanse mamy, ruszymy razem, ja przodem Walek z tyłu. Musimy trzymać się razem, wtedy może…..

Ale choć nie rzeczemy do siebie ani słowa, obaj wiemy że jeśli będzie źle, każdy z nas, żeby ratować siebie bez mrugnięcia okiem pozostawi drugiego….

 Jeśli będzie szansa, nie zawaham się zostawić Walentego. Oni zajmą się nim, a mnie może uda się przerwać kordon, gdy Oni będą się pastwić nad Walentym. Ale zdaję sobie sprawę, że może być odwrotnie, Walkowi też nie drgnie powieka jeśli będzie musiał mnie samego zostawić – zrobi to z całą bezwzględnością . Zarówno on , jak i ja mamy Żony i trochę dzieci (Walek o 25% dzieci ma więcej niż ja), więc nie mamy złudzeń co do swojego zachowania i co do zachowania partnera, jeśli będzie ciężko- wybór będzie jeden, zostawiam go.

Bo z naszymi przeciwnikami nie ma żartów- my, albo ONI. Gdy tak stoimy nieruchomo, oni to wykorzystują. Ich taktyka jest prosta, wyćwiczona przez lata: otoczyć, stłamsić, zalać przytłaczającą liczbą…

Bo oni tacy są – uliczni indyjscy handlarze…  Będą wciskać pawie pióra, piszczałki, szkatułki, latające helikopterki, długopisy.  Będą mamić nas możliwością posiadania szachów miniaturowych i gwizdków. Zaproponują turbany, flamastry, wachlarze, widokówki. Wcisną w gardło gumę do żucia nieużywaną i wleją ciepłą cole z puszki. Przekonają mnie, że bez sari dla Żony, to po powrocie do chałupy będę martwy,  a bez wonnych afrodyzjaków (dlaczego oni uważają że potrzebuje?) to w ogóle mogę nie mam co wracać do domu… Jeśli nie posiądę wiedzy zawartej w ostatnim wydaniu Kamasutry to przegrałem życie…

Dla mnie oni są barwnym skotłowanym tłumem – a ja dla nich jestem po prostu BIAŁYM, CHODZĄCYM, WORKIEM PIENIĘDZY….

Zalewa nas ten wrzeszczący potok handlarzy. Na razie trzymamy się z Walkiem razem, jeden ubezpiecza drugiego. Walczymy łokciami, niewidzącym spojrzeniem, trzymaniem portfela ściśniętego w garści. Ogarnia nas ciemność, słońce znika nad kłębowiskiem przykrywających nas ciał, brniemy naprzód, a zgiełk i łomot bitwy zostaje za nami. Przebiliśmy się! Ja kupiłem piszczałkę i 5 szkatułek. I udało mi się uniknąć pawich piór i sari. Walek dyszy ciężko, oprócz tych samych rzeczy co ja ma jeszcze dodatkowo szachy, takie miniaturowe… Dał za nie 10 dolarów…

 

W akcie desperacji rzucam się z powrotem w wrzeszczący tłum handlarzy…. O ile zarejestrowałem, to któryś z nich chciał ode mnie za identyczne szachy jak Walkowe 5 dolarów… Szachy nie są mi potrzebne, ale sama chęć dowalenia Walkowi, że on je kupił za 10 dolców, a ja za 5 jest warta wskoczenia w ten dziki tłum… Znajduje gościa, wciskam mu piątke, wyrywam szachy i biegnę pokazać Walentemu i jeszcze złośliwie mówię: drogo było, 5 dolarów kosztowały, nie są warte piątaka,  ale ładne są…

Jest to moja zemsta za to, że wczoraj jak za 100 rupii kupiłem 3 komplety widokówek, to Walenty za taką samą sumę kupił cztery…

A tak naprawdę, to szachy, te nie potrzebne, które kupiłem tylko-li by dokuczyć Walentemu wzbudziły w domu największe zainteresowanie i radość dzieciaków… Dzięki Ci, Walku…

 

stat