Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:

Pobyt na wyspie Wyspa KUREDU


Nasz kurort to największa na archipelagu wyspa – 2km x 450m. Na wyspie co kawałek dwuosobowe domki – pokój z klimatyzacją i na zewnątrz domku, ale odgrodzona murem od świata toaleta i prysznic na wolnym powietrzu. Domków na wyspie ponad 500, więc dosyć gęsto... Każdy domek wyposażony w kolektor słoneczny do grzania wody. Ogólnie czyściutko i posprzątane. Oczywiście z właściwym sobie szczęściem otrzymujemy z Krzysiem przedostatni domek, na samym końcu wyspy. Idziemy na pierwszy posiłek. Uuuuuuu!!!!! Historie o cenach napoi nie są przesadzone, woda do obiadu 3 USD, dowolny napój 7,5 USD, skrzętnie to wszystko notowane przez kelnera. Dobrze, że mamy te 40 puszek Coli, będziemy gospodarować oszczędnie. Ale potem znów miła niespodzianka – podają alkohole!!!! – po 7,5 dolca za jednego drinka, ale są!!!!

Czyli miejscowa interpretacja prawa muzułmańskiego jest następująca – picie alkoholu jest zabronione, chyba ze ten alkohol kupicie od nas!!!! (wtedy wolno – zastanawiam się trochę nad wieprzowiną, której też nie wolno wwozić: Czy jakbym ją kupił tutaj to wolno spożywać- ale wobec faktu obecności alkoholu jest to problem zdecydowanie drugorzędny). Łazimy więc po wyspie razem z Krzysiem lekko smętni (czytaj: niedopici). Przechodzimy sobie obok recepcji i już znajdujemy rozwiązanie naszych problemów – za skromne 25 dolców dziennie możemy sobie dokupić do standardu opcję All inclusive – czyli wszystko wliczone w cenę. Oczywiście korzystamy z możliwości upgreadu i dokupujemy taką możliwość. Wyliczenie bowiem proste: zamiast trzech drinków dziennie mamy hulaj dusza!!!! Chociaż na próbę chcieliśmy wcześniej tak zakombinować, aby jeden z nas najpierw zaryzykował i jeśli patent się sprawdzi to wtedy i drugi dokupi, ale uświadomiono nas że z jednego domku albo obaj allinkluzują się, albo nikt. Nie można też kupić na próbę na jeden dzień – albo do końca pobytu, albo wcale. Zamawiamy więc dopłatę do standardu i dostajemy na rękę pasek tak założony że nie sposób go bez zniszczenia zdjąć i jeśli legitymujemy się tym dowodem to bary już stoją otworem. W podobny sposób jak my dwaj postępuje też większość naszej ekipy i już tak zaobrączkowani ruszamy w stronę jednego z kilku położonych na wyspie barów. Siadamy w jego pobliżu i zaczynamy wypoczywać. Wypoczywamy bardzo intensywnie, że barmani nie wyrabiają z robieniem drinków, ale taki wypoczynek ma to do siebie ze im bardziej się wypoczywa to tym bardziej ma się na niego ochotę.

Dopiero późnym wieczorem jak już niektórzy z nas zmęczyli się wypoczynkiem zziajany barman (który już na pewno niejedno widział) z podziwem pokręcił głową i wygłosił sentencję: Wy, Polacy to zużywacie mniej powietrza niż alkoholu.....

*

  

Ogólnie wczasowiczów na Malediwach dzieli się na klientów kategorii A i kategorii B

Kategoria A, to ci którzy zapłacili i mają wykupiony All inclusive, a kategoria B to ci którzy nie mają żółtego paska zakładanego na stałe na nadgarstek oznaczającego wykupienie All inclusive.

 

Życie klientów kategorii B jest zdecydowanie prostsze i składa się tylko z kilku prostych dylematów:

 

1)      Rano otwieramy oczy. Czy w domku mimo działającej klimy da się jeszcze wytrzymać? T/N

T- zamykamy oczy i śpimy dalej

N – idziemy na śniadanie

 

2)      Idziemy na basen. Czy suszy już nas tak bardzo, że decydujemy się odżałować 7,5 USD na drinka? T/N

T – z bolącym sercem zamawiamy tego drinka

N – cierpimy na upale dalej

 

3)      Czy zbliża się już koniec dnia? T/N

T – idziemy na kolacje i potem lulu do domku

N – siedzimy dalej na upale spieczeni słońcem

 

O wiele ciekawsze dylematy ma klient kategorii A:

1)      Rano otwieramy oczy. Czy w domku mimo działającej klimy da się jeszcze wytrzymać? T/N

T- zamykamy oczy i śpimy dalej

N – idziemy na śniadanie

 

2)      Idziemy na basen. Pijemy kolejnego drinka. Czy mamy już przyjemny szumek w głowie, tzw. śrubę? T/N

T – bierzemy płetwy i maskę i idziemy popływać na rafę aby wytrzeźwieć

N – idziemy do baru po następnego drinka

 

3)      Jesteśmy na rafie. Czy opiliśmy się już wystarczająco dużo słonej wody, aby śrubka przeszła? T/N

T- wracamy do basenu aby wypić kolejnego drinka

N- pływamy dalej. Drażnimy żółwie morskie czepiając się ich i używając ich do żółwiostopu podróżując na kliszcza. Rozganiamy ławice ryb starając się rozdzielić je wg. koloru i rozmiaru. Szturchamy ukwiały aby zbadać czas reakcji ich odruchów bezwarunkowych. Łapiemy za ogon płaszczki w celu ich wkurzenia (bo wtedy ślicznie ciemnieją). Wyciskamy ośmiornice, aby sprawdzić czy ich atramentem da się napisać list do Żony. NIE SPRAWDZAMY natomiast czy napotkany na rafie węgorz nie jest przypadkiem elektryczny.

NIE DRAŻNIMY także rekinów, barakud i muren, nawet tych małych, bo mogą sprowadzić starsze rodzeństwo, lub nie daj Boże rodziców. Czyli ogólnie – trzeźwiejemy.

 

4)      Czy zbliża się już koniec dnia? T/N

T – idziemy na kolacje i potem do baru na wieczorny wypoczynek

N – siedzimy dalej na upale spieczeni słońcem popijając kolejnego drinka.

  

Na posiadaczy magicznego paska czekają jeszcze inne atrakcje. W cenę wliczona jest jedna wycieczka stateczkiem na podziwianie zachodu słońca (jakby z wyspy nie było tego widać). I można bezpłatnie skorzystać z windsurfingu. Koło mola znajduje się wypożyczalnia. Okazujemy paseczek i dostajemy deskę. Miła obsługa proponuje jeszcze kombinezon i buty. Ubieramy się i już możemy korzystać z podmuchów wiatru ślizgając się po falach. Zabawa wspaniała i odstersowujaca. Przynajmniej do chwili wyjazdu, bo przy płaceniu rachunku znajdujemy pozycje: strój do windsurfingu i buty surfingowe które wcale nie były bezpłatne (ale o tym nikt nie informował). Można tez skorzystać z możliwości ponurkowania z aparatem. Miałem na to wielką ochotę, ale okazało się że nie wziąłem żadnego papierka który by potwierdzał że to potrafię, a bez tego nie wypożyczą mi aqualungu. Czy nic się nie da zrobić? Ależ da! Po prostu musze przejść kurs nurkowania o następującym programie:

Dzień pierwszy – godzinne nurkowanie w wodzie o głębokości do 1 metra ( czyli mniej więcej do pasa)

Dzień drugi – godzina nurkowania do 1,5 metra (czyli po szyję)

Dzień trzeci – postęp, bo już można osiągnąć 3 metry (czyli tyle co bez kłopotu nurkuję na bezdechu z maską)

Dzień czwarty – pod ścisłą opieka instruktora można dojść do 5 metrów (czyli dalej jest nie bardzo czym imponować kumplom)

Dzień piąty – już jako doświadczony nurek mógłbym dojść do 12 metrów (ale nie wolno mi będzie tego zrobić, bo na kolejny dzień mamy wyjeżdżać, a nurkowanie na 24 godziny przed podróżą samolotem jest ZABRONIONE)

Za każde nurkowanie- nawet to do głębokości 1m dopisują do rachunku 100USD

Wiec odpuszczam, bo nie dam 400 dolców za nurkowanie do głębokości mniejszej niż Mojżesz bez pomocy Boskiej w bród przekraczał....

 

Z ciekawostek drenujących kieszeń jest jeszcze świetnie rozwiązany na wyspie dostęp do Internetu (no bo taki na wyspie istnieje, są dwa dostępne dla ogółu komputery). Otóż zaIinternet się płaci. I to za każde rozpoczęte 15 minut. Nie jest to jeszcze w tym nic dziwnego, gdyby nie to, jak są te komputery skonfigurowane. Otóż na jednym tylko można odczytywać maile, a z drugiego można jedynie wysyłać!!!. A za każdy z nich płaci się osobno!!!

 

*     *    *


stat