Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • wszystko sie jednak zmieści.....
    wszystko sie jednak zmieści.....
  • przerwa w pakowaniu
    przerwa w pakowaniu
  • i juz w nagrabionym w holandi wystroju siedzimy....
    i juz w nagrabionym w holandi wystroju siedzimy....
  • a taki był efekt końcowy meblowania
    a taki był efekt końcowy meblowania

Holandia

  

Nie uwierzycie, co normalnemu człowiekowi może się przydarzyć w ciągu krótkiej podróży. Może rzeczywiście ci, którzy twierdzą że nie jestem normalny mają rację? Ale nieważne, faktem jest, że wszystko poniżej opisane wydarzyło się naprawdę…. Celem tej podróży jest uzupełnienie wystroju knajpy, której jestem współwłaścicielem. Lokal nazywa się DESSA (dla odróżnienia od DESY pisze się to przez 2 SS). Wystrój jest w całości antyczny i historyczny, i ciekawostką jest to, że całe wyposażenie można sobie zakupić, np. siedzimy pod lampą, która się nam podoba, to trzeba zawołać kelnera, który nam ją dopisze do rachunku i już sobie z nią pod pachą możemy odmaszerować….

 

Uwaga – w tej historii godziny są podane w sposób raczej orientacyjny, tak aby zasygnalizować upływ czasu.

 

* * *

 

Piątek rano. Mamy dzisiaj wyjechać z moim wspólnikiem do Holandii do sklepów z antykami, aby uzupełnić elementy wystroju naszej knajpy

 

Godz. 7.15 Na zewnątrz -27stopni mrozu. Zapalam samochodzik i jadę do pracy, nadgonić przyszłe zaległości związane z wyjazdem

Godz. 9.00 Wspólnik dzwoni, że od rana nie może zapalić busa którym mamy jechać – zamarzł. Mówię mu, aby zabrał Jeepa mojej małżowiny Iwony i podpiął się kablami i od niego odpalił busa.

9.15 Nic z tego- złapał gumę w Jeepie i stoi pod domem, nie może podjechać (a miał do przejechania raptem 100 metrów…)

10.00 Dojeżdża mechanik. Brak sukcesu, bo nie ma klucza do zmiany koła. W końcu posługując się naprędce przystosowanym narzędziem wymienia na zapasowe.

12.30 Auto zapala po długich namowach, polewaniu wrzątkiem i podłączeniu dwoma dodatkowymi kompletami kabli...

12.45 Spóźnieni o prawie 4 godziny jedziemy do wypożyczalni, gdzie ma czekać zamówiona przyczepa. Przyczepa jest, pracownik wypożyczalni też jest, ale nie kontaktuje:

My: -Dzień dobry, my po zamówioną przyczepę!On: -Staryyyy!, siadaj i napij się!My: -Ale my musimy zabrać przyczepę i jechać!

On: -Nie ma takiej możliwości...... głowa mu opada i śpi..

Budzimy go, namawiamy do wydania przyczepy:

On: -Mówię, że nie mam ochoty….

Przymuszony wychodzi na plac, po czym wywraca się do przyczepy, tak że mu widać jedynie gumiaki i śpi

13.00 SUKCES!!! Dobudzamy go i zabieramy przyczepę, odnosząc go do jego kantorka.

13.05  Jednak jedziemy. Mkniemy ku niemieckiej granicy.

 Sobota

3.15. Auto-cysterna jadąca 30 metrów przed nami całym pędem wbija się w ciężarówkę wyładowaną stalą. Od cysterny odrywa się kabina i z kierowcą wewnątrz turla się jeszcze kilkanaście metrów. Policyjny radiowóz zjawia się natychmiast!!! Załoga błyskawicznie prowadzi akcję ratunkową, podając przez rozbite okna kabiny kroplówkę. W ciągu10 minut jest już z 15 wozów ratowniczych, straż, karetki, policja. Przed nas wpycha się cywilne audi - gdzie ono się pcha!? Wychodzi z niego długonoga, laskowata blondyna w butach na obcasie, wyciąga kamizelkę odblaskową z napisem POLICJA, koguta kładzie na dachu i zaczyna kierować akcją. Za paskiem na plecach ma spluwę. Ale oddalając się od swojego audi nagle spogląda na nas. Rzuca też okiem na naszą polską rejestracją. Wraca do swojego auta i przezornie zamyka go na kluczyk i włącza alarm....

 

11:00 W ubikacji, gdy prostowałem się po spuszczaniu wody wpada mi komórka do sedesu. Oczywiście przestaje działać. Można znaleźć dwie strony tej przygody:

- strona negatywna –nie mam kontaktu z Domem i firmą

- strona pozytywna – jeśli po wysuszeniu zadziała to będzie okazja oduczyć się obgryzać końcówkę od anteny...

 

13.00 stoimy przed sklepem z antykami i staramy się zapakować zakupione meble do busa i di przyczepy. Jest trudno, mieści się na styk. Podjeżdża do nas gość i mówi, że widzi, że kupujemy stare meble, więc on chętnie nam da kilka- ze free. I mimo naszych sprzeciwów przywozi stół, trzy krzesła, szafkę, duży fotel i coś na kształt tronu. Kurde, te rzeczy bardziej nam pasują do wystroju od tych, które kupiliśmy. Ale szkoda kupione wyrzucić... Więc wypakowywujemy wszystko od nowa i układamy (zajmie nam to w sumie 6 godzin wpychania i wyładowywania rzeczy, ale w końcu wszystko się mieści)

14.00 Przyjeżdża gość, który słyszał od sąsiada że kupujemy antyki, więc przywiózł nam starą sofę – czy chcemy? Patrzymy na siebie ze wspólnikiem i grzecznie, ale stanowczo wysyłamy go na drzewo z tą sofą

14.30 również na drzewo wysyłamy dwóch młodzieńców z kompletem wypoczynkowym w kolorze granatowym i gościa, który do kompletu chciał nam ofiarować telewizor SONY 28cali

15.00 wyrzucamy młodego chłopaczka, który widząc nas ze stertą mebli, obrazów i rzeźb zaczyna w nich grzebać i biorąc nas za handlarzy antykami pragnie koniecznie odkupić jeden z obrazów

15.15 przyjeżdża policja, którą poinformowano, że ktoś prowadzi na ulicy nielegalny handel. Długo się tłumaczymy i pokazując rachunki z antykwariatu przekonujemy że jesteśmy niesłusznie podejrzani

17.20 robi się ciemnawo, a ja potrzebuję kawałek kabla. Skąd tu go wziąć, gdy wszystko już zamknięte? Na podwórku stoi kontener ze złomem metalowym i elektronicznym. Wysoki na trzy metry, wypełniony tak w 20%. Rozglądając się czujnie, czy nikt mnie nie widzi wskakuję przez górę do pojemnika z elektroniką i szukam tam jakiegoś kabla. Kurde, przez 4 godziny nikt na to podwórko nie zaglądał, a teraz kiedy siedzę wewnątrz kontenera to ktoś wjechał!!!. Postanawiam siedzieć cicho i poczekać aż ten ktoś odjedzie, bo nie mam ochoty żeby pomyślano, że grzebię w kontenerach zawodowo. Przysiadłem sobie na jakiejś obudowie komputera i spokojnie czekam. A tu na kontener włazi ten ktoś i zaglądając do wewnątrz, w poszukiwaniu czegoś świeci do środka. Gdy promień światła pada na mnie spokojnie siedzącego, uśmiecham się przyjaźnie, macham rączką i mówię HELLO!. Słyszę wrzask „ŁAAAAAA”, łoskot spadającego z drabinki ktosia, tupot nóg i dźwięk odjeżdżającego auta. Jeszcze nie zdążyłem ze znalezionym kabelkiem wyleźć z kontenera, a tu już pojawia się ostrożnie następna głowa, tym razem ona się uśmiecha i mówi: Hello- chciałem tylko zobaczyć, co tego gościa tak wystraszyło... 

19.15 Kończymy pakowanie i jedziemy do Polski. Auto jest tak obładowane, że Rumuni powinni brać z nas przykład, jak należy pakować, i skutkiem tego maksymalna prędkość na autostradzie to 80km/h

 niedziela

2.00 do granicy 80 km. Przeliczam sobie, że skoro jedziemy 80-siątką, to za godzinę będziemy na granicy.

W tym momencie coś zaczyna się tłuc w okolicy silnika – wygląda mi na panewkę. Kurcze, żeby tylko dojechać do granicy...

Zwalniam trochę, do siedemdziesiątki, tłuczenie ustaje, do granicy 70 km, więc będę tam za godzinę.

Po chwili znów zaczyna się tłuc- zwalniam do 60-tki, do granicy ze 60 km, więc będę w Polsce za godzinę.

Ale to coś znów się tłucze – więc starą metodą – do 50-tki, do kraju 50km, więc będę za godzinę.

A potem na znajomy dźwięk jadę 40tką, a i do granicy 40km, więc będę tam za ... DOSYĆ!!!!!!!

Świstam!!! Niech się dzieje co chce, dalej nie zwalniam!!!!!

 3.45granica. Wopista: a w przyczepie jest ktoś? Nie??? To proszę rozsznurować.

Aha Rzeczywiście nie ma. Można zasznurować ( dla niewtajemniczonych – jedno rozsznurowanie i zasznurowanie to do cholery i ciut-ciut roboty i jeszcze totalne wybrudzenie)

Celnik: co w przyczepie? Rozsznurować. Aha. Meble. Można zasznurować i proszę z powrotem do Niemiec. Tu nie przejście towarowe, nie przepuszczę.

My: Ale, my na własny użytek, nie na handel.

Celnik: Z powrotem do Niemiec!!!, Żebym nie powtarzał!!!

Wracamy do Niemiec. Szukam innego przejścia i jedziemy w tamtym kierunku.

3.55 przejeżdżamy 2 km od przejścia. Nagle z nami syreny. Policja.

 Skąd i gdzie jedziemy? Dokumenty. Co wieziemy? Rozsznurować. Aha, meble. Można zasznurować. Dziękujemy

4.05 Przejeżdżamy obok samochodu policyjnego. Rusza za nami.

Skąd i gdzie jedziemy?. Dokumenty. Co wieziemy? Rozsznurować. Aha, meble. Można zasznurować. Dziękujemy. CZY WIECIE, ŻE W NIEMCZECH W NOCY JEZDZI SIĘ NA ŚWIATŁACH????

4.07. Z przeciwka jedzie samochód policyjny. Widząc nas włącza syrenę, ale widząc, że już jesteśmy kontrolowani, odpuszcza nam......

4.45 Ze stukającym jak cholera silnikiem – wygląda że za moment się rozleci dojeżdżamy na drugie przejście. Wiemy, że nie ma mowy dalej jechać tym samochodem – MUSIMY wjechać do kraju. Zarówno od wopisty jak i celnika (C)  podśmiarduje CH2H5OH. Nie przepuszczą nas. Ale też nie wyrzucają. Czyli wiadomo. Zaczyna się kokieteria: ((J) oznacza –Ja)

 

C: tu nie jest przejście towaroweJ: ale my prywatnie. C: Nie mogę was puścićJ: To co zrobić?C: Rachunki macie? Na wszystko?J: Nie, parę rzeczy dostaliśmy za darmo.C: Nie wolno wwozić rzeczy otrzymanych za darmoJ: To te za darmo wyrzucimy, aby tylko przejechaćC: Nie wolno wyrzucać rzeczy wiezionych w samochodzieJ: Panowie, to chociaż pozwólcie mi wezwać pomoc drogową, niech mi zobaczą co się dzieje z samochodem, żebym mógł pojechać w którąkolwiek stronę....C; Nie można wzywać pomocy drogowej na granicę...J: to co można zrobić?C; Nie wiem..... 

I ja już wiem, że on wie, że ja wiem, że mam dać mu łapówę.

Idę do samochodu, do wspólnika, biorę od niego 50 dolców i jeszcze stówkę w złotówkach, bo nie wiem co celnik na pamiątkę ode mnie będzie chciał otrzymać

W końcu po dłuższej chwili czekana na mrozie funkcjonariusz graniczny każe mi wejść do kantorka i spogląda na mnie wyczekująco

J: Mam tylko 50 dolarów, to wszystko co mi zostało.....- zagajam rozmowę

C: CO PAN POWIEDZIAŁ!?!?!?!????? -Proponuje mi pan pieniądze????? - Natychmiast proszę wyjść!!!!!!

Czekam na mrozie jeszcze pięć minut, po czym wzywa mnie znów do swojej budki.

C: No dobra, daj pan te 50 dolców i jak pan dorzuci jeszcze raz to samo to można będzie jechać.J: Mam tylko jeszcze 100 zł...C: Dobra, trudno, niech będzie stówa, jedź pan i nigdy tu pana nie było, jasne?

Dziękuję wylewnie mojemu dobroczyńcy i ruszamy.

 Wsiadam za kierownice, wspólnik pyta: ile wziął 50 dolców czy stówe?

Oba – odpowiadam lakonicznie.

 

Przejeżdżamy granicę, jeszcze z 500m i silnik przestaje się tłuc, sam się naprawia!!!![1]

 

 12:10 Dzwoni Żona Cześć Misiu! Jak droga? Jak się czujesz? Itd., itp., takie ble, ble. A na końcu: Aha, Misiu, właśnie chciałam Ci powiedzieć że dzisiaj jechałam z dziećmi i wpadłam do rowu.Pytam, gdzie samochód (boje się że usłyszę <częściowo w garażu>), ale na szczęście słyszę No jak to gdzie, mówię że w rowie!!!! Masz jakiś pomysł co można zrobić??? 

Godz. 13.00-19.00 Nie dzieje się nic szczególnego oprócz zamieci. Dziwne. I podejrzane. 

   Poniedziałek

Po moim przyjeździe do Rzeszowa ekipa wyciagająca samochód Żony z wykopu zameldowała, że w aucie było nie przykręcone tylne koło i dlatego, na śliskiej jezdni, moja Małżowina jadąc zygzakiem wpakowała się do rowu.  Ponieważ wiem który mechanik jej wymieniał koło w sobote to zapamiętam go sobie.

I gdyby kiedyś koszty rozwodu przekraczały moje możliwości finansowe to jego poprosze o zmiane koła przedniego w samochodzie mojej żony, a jej powiem że w TESCO jest promocja na kiecki i dam jej kluczyki....

 

-------------------------------

P.S. Dzisiaj dostałem doskonale pasującego do mojej granicznej historii maila: Zbliżają się urodziny celnika -dwaj jego kumple zastanawiają się nad prezentem:  -Może kupimy 50-calowego płaskiego Soniaka + kino domowe? -Eeee, juz ma takich kilka, nawet w kuchni i garażu... -To może Merolka S-kę albo Beemke 7 !??? -Bez sensu! - jego żona i dzieciaki jeżdżą takimi juz od dawna! -No to w takim razie... Wiem! - zostawimy go samego na zmianie w dniu urodzin! -Noooooooo ku. ..wa, nie przesadzajmy z tym prezentem!!!!!!!! 



[1] I chyba już nigdy się nie dowiem co mu było…..

stat