- knajpka - piwo podaje się w butelkach, w termosach, zeby sie nie zagrzało
- inna knajpka, na miejscu wyciskają sok z łodyg bambusa
- inna knajpka, znów piwo w termosie
- można też wypić mleczko kokosowe nad brzegiem morza...
Dobrze znać coś w miejscowym narzeczu...
Przed wyjazdem w jakąś cześć świata staram się znaleźć jakiś samouczek miejscowego języka i poznać z kilka podstawowych zwrotów. Zawsze jest człowiek milej traktowany jak po miejscowemu powie dzień dobry czy dziękuje….
Miejscowi poprawia, a nawet jak nic nie wyjdzie z porozumiewania to starają się bardziej, aby Cię zrozumieć…
Tak samo i tym razem chciałem się nauczyć po portugalsku kilku słów, ale był problem. Do wyjazdu tak naprawdę 2 dni i nigdzie pod ręka słownika ani samouczka języka portugalskiego. Hiszpańskich słowników jak psów w Rumunii, a portugalskich ni chu-chu…
Dopiero Ania w wieczór przed wyjazdem skombinowała mi jakąś namiastkę: „Podręczny samouczek portugalskiego dla poszukujących pracy”. Cienkie to-to było, ale zawsze coś. Pół drogi w samolocie studiowałem portugalski budząc wielkie zainteresowanie sąsiadów i stewardów… No, bo chyba dawno nie wieźli polaka, który jedzie do Brazylii w poszukiwaniu pracy (bo o sugerował tytuł słownika)
Trochę podobne do hiszpańskiego, więc wartko przechodziłem kolejne zwroty i wyrażenia:
Dzień dobry- Bom Dia
Dziękuje- Obrigado, Obigada (w zależności do kogo)
To było proste, przeszedłem do zwrotów praktycznych:
Na ulicy przyda się: jak dojść do … - como se llegar a…
A zwrot : ….conta cliente, par favor – chciałbym rachunek – przyda się w restauracji…
Taktyka kilku słów po miejscowemu sprawdza się wyśmienicie, ale z tym rachunkiem to miałem kłopot. Po zakopceniu posiłku zawsze grzecznie prosiłem o rachunek, ale w praktyce to nikt nie rozumiał, o co mi chodzi. Kładłem akcenty na różnych wyrazach, starałem się mówić i powoli i głośno, ale efekt był zawsze taki sam, kelnerzy nie rozumieli, wołali szefa sali, a raz nawet szefa knajpy…
I mimo iż starałem się być jak najbardziej wyraźnie mówiącym facetem, dopóki nie powiedziałem po angielsku, o co mi biega, rachunku nie udawało się mi dostać…
Dopiero pod koniec pobytu, jakiś miejscowy, siedzący przy sąsiednim stole, a znający angielski wytłumaczył mi.
Nie, żebym źle akcentował….
Nie, żebym niewyraźnie, lub za szybko mówił….
Po prostu za każdym razem jasno i wyraźnie rzeczywiście żądałem od kelnera rachunku…
Ale ja po prostu ucząc się ze podręcznika dla szukających pracy, za każdym razem prosiłem obsługę restauracji o założenie rachunku…. RACHUNKU BANKOWEGO….