Sasza się przedstawia: Nazywam się Sasza Nużnyj, "nużnyj' znaczy po naszemu "potrzebny", i że taki jestem udowodnię w następnych dniach...
Oprócz stacji kolejowej w Wołowcu jest cerkiew, hotel -GRAND HOTEL, małe gniazdo hoteli nie-GRAND HOTELI, i tak na moje oko 1055 sklepów alkoholowych
Witek, nasz stürmbahnführer dogaduje się z kierowcą ciężarówki terenowej, zwanej tu gruzawikiem - za stówe podwiezie nas do końca doliny. A że w większości trasy niema drogi? -to nic, pojedziemy korytem rzeki, dla takiego czołgu tutejsze rzeki są przejezdne....
jak gminna legenda o Saszy głosi to w słynnym filmie, którego akcja toczy się w górach na lodowcu -"Na krawędzi" to główną rolę miał właśnie odgrywać Sasza, a nie Sylwester Stallone, ale Sasza odmówił, bo twierdził, że nie będzie fałszował rzeczywistości
W poradniku dla osób wyjeżdżających w tereny, gdzie są siedliska niedźwiedzi wyczytałem, że jadąc tam należy się zaopatrzyć w dwie rzeczy: gaz pieprzowy, przydatny w razie ataku misia i dzwoneczek, mający go odstraszyć..
Szedłem w górę, podpierałem się kijaszkiem ułamanym w dolince i pełen optymizmu pokonywałem to mordercze podejście, dumnym będąc z własnej kondycji. Nawet udało mi się dogonić Włodzia, który jak pamiętamy jest żwawym 75-cio latkiem….
Pogoda zapowiada się nie najlepiej, jak jedziemy na szybie autobusu osiada mżawka, niebo pochmurne. Piąty dzień, chyba trochę sobie odpuszcze tej łazęgi, mam kurtkę nie najlepszą, przemoknie mi, nie mam kijków, będzie ślisko…. Na pewno odpuszczę, nie ma sensu pchać się w taka pogodę…
Granica… stoimy 4 godziny, czyli dosyć szybko nam idzie. W końcówce pada na nas blady strach, bo 2 poprzednie autokary zostają opróżnione z pasażerów i każdy z bagażami do indywidualnej kontroli idzie i chwile to trwa… Niedobrze….