- jak nie pada, to tu jest ładnie...
- widok z okna, mimo iż centrum to basen jest...
- hotelu pilnuja desperados w kamizelkach...
- a przed hotelem uliczna garkuchnia...
jakos trzeba nasz pobyt zacząć...
Brazylia wita nas parnym dusznym powietrzem. Jesteśmy wykończeni po 20-to godzinnej już podróży, z czego po 13 godzinach lotu. Pakujemy się do autokaru który ma nas zawieźć do naszego hotelu. Ale nie ruszamy. Siedzimy w nim ponad 45 minut, bo nie można się doliczyć jednego uczestnika i zaczynają się poszukiwania. I są one uwieńczone 200%-owym sukcesem. Bo znajdują nie jednego zagubionego, lecz wręcz dwóch… I teraz problem, bo jest nas za dużo… Ale to już problem z gatunku mniejszych, więc chcemy ruszyć już na nocleg, ale oto następny problem: zrywa się tropikalna ulewa (no bo zaczyna się pora deszczowa-jak tłumaczy przewodniczka) i nie byłoby to wielkim kłopotem, ale w naszym autokarze poprawnie działa jedynie wycieraczka od strony pasażera, a od kierowcy to sporadycznie…
Gdy ulewa przechodzi w deszcz ruszamy, na miejscu pasażera siada kumpel kierowcy i mówi mu co widzi i gdzie jechać… Jedziemy ulicami po których płyną rzeki wody, przelewającej się przez krawężniki i po chodnikach, jedziemy przez favele (jak tu nazywają slumsy) gdzie ta ulewa jest chyba jedyną metodą zmywania brudu, płyną ulicami śmieci i wszelkie paskudztwa, a w tym wszystkim brodzą po kolana dzieci, które mimo późnej nocy tak się właśnie bawią...
Docieramy do hotelu. Wymęczeni…Wykończeni… Recepcjonista długo wpatruje się w mój formularz meldunkowy i ogłasza: Sir, obawiam się, że w naszym hotelu, pomimo tego że ma pan rezerwację w porządku, nie ma już miejsc…
No tak, moje skłonności do przygód już zaczynają działać…. Patrzę na niego i nawet się nie odzywam… Recepcjonista kontynuuje:
- Wobec tego zakwaterujemy Państwa w innym hotelu..
Patrzę na niego i dalej się nie odzywam…
- o wyższym standardzie...
No, no, takiej dobroci dla mnie się nie spodziewałem, więc mnie zatkało i dalej spoglądam na gościa w milczeniu… On zaś pojął moje milczenie dość opatrznie i myślał że ja jestem niezadowolony….
- No i oczywiście wyżywienie też będzie w lepszym standardzie- kusił dalej, a mnie już wtedy zatkało zupełnie, bom nienawykły do dobroci dla mnie i nadal patrzyłem na niego bez słowa…
- I jeszcze dorzucimy dla Was sejf w pokoju i ręczniki plażowe GRATIS !
Na szczęście dla niego odzyskałem mowę i nie czekając na propozycje umieszczenia nas w apartamentach z boyem do osobistej obsługi mojej małżonki (czego się obawiałem) łaskawie rzuciłem:
- Dobra, niech będzie…
Ale już na drugi dzień nie kryłem rozczarowania i poczułem się wręcz oszukany: innym też dali sejf gratis….(ale nasz przynajmniej był na zamek szyfrowy, a inni to z kluczami musieli paradować)