Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • ta taxi jest legalne...
    ta taxi jest legalne...
  • negocjacje cenowe...
    negocjacje cenowe...
  • juz dogadalismy sie....
    juz dogadalismy sie....
  • promienny usmiech do mojej Żony...
    promienny usmiech do mojej Żony...
  • i jadziem, panie Zielonka...
    i jadziem, panie Zielonka...

szalony kierowca...

Teraz podjazd – silnik ryczy na wysokich obrotach, ostry zakręt – wychodzimy na prostą. Rzucam spojrzenie na mojego kierowcę – pełne skupienie, wzrok utkwiony przed siebie, ręce mocno trzymają kierownicę. Delikatny ich ruch powoduje płynne przejście na lewą stronę i po zewnętrznej zrównujemy się z blokującym nam przejazd pojazdem. Redukcja biegu i jak wystrzeleni z procy wyprzedzamy. Jeszcze zostało jedno okrążenie, jestem pewien, że będzie dobrze… Tu się liczy nie tylko czas, ale przede wszystkim żeby cało dojechać…  Martwym nic po dobrym czasie… Adrenalina zwiększa moja sprawność spostrzegania i kątem oka widzę kolizję po prawej, uderzenie dwóch pojazdów, mam nadzieję ze niegroźne…  Zresztą i tak nie możemy pomóc…  Gaz, gaz, gaz!!! Wchodzimy w ciasny zakręt, kierowca płynnie bez użycia hamulców zwalnia samą jedynie redukcją biegu i otwarta przepustnica wyrzuca nas do przodu … Czuje lekką nieważkość w żołądku, gdy na małej muldzie wyskakujemy w powietrze i potem ciężar ciała, gdy wszystkimi kołami dobijamy do nagrzanego asfaltu… Chciałoby się śpiewać za Kaczmarskim:

pędzimy przez Polską dzicz,

wertepy, chaszcze, błota

ale jest to dzicz brazylijska, nie polska, mkniemy nie przez wertepy, ale przez zurbanizowane tereny Fortalezy, po asfalcie, znad którego unosi się delikatna, znana z filmów mgiełka od jego rozpalenia a czuć jedynie swąd gumy i spaliny…

Kask na głowie oddziela mnie od świata i przez lekko zamglone plexi zasłony słabiej odbieram bodźce, ale wiem, że ten kask chroni mnie że-jakby-co….

Widzę, że ktoś usiłuje usiąść nam na ogonie, ale gubimy go szybko – kierowca wpycha się pomiędzy dwa auta, a ten co nas ścigał już się nie mieści i musi w tyle pozostać…

Karter silnika charczy łaknąc haustu powietrza, aby nadążyć za paliwem podawanym przez gaźnik, na chwilę się dławi, aby po ułamku sekundy odzyskać pełną moc. Jestem pełen podziwu, silnik i cały pojazd nie jest nowy, niejedną taką jazdę ma za sobą, widać ze od dawien dawna narażony na extremalne wyzwania zadawane mu prawie jak ból przez kierowcę…  Ale posłusznie ulega swojemu panu, człowiekowi który właśnie z takich jazd żyje i dla niego to, co ja przeżywam jest codziennością..

Widać już finisz…. Ostatnie metry, hamowanie i po sekundzie już jestem w ramionach Żony, szczęśliwej, że widzi mnie całego….

Gdy już nacieszyliśmy się sobą Żona spojrzała na mnie i zapytała: I co, naprawdę jazda starą brudną i rozklekotaną motocyklową taxówką wokół hotelu jest taka ciekawa????

 

stat