Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • wiatrak bez śmigiełka
    wiatrak bez śmigiełka
  • Senegalczyk i ja (Senegalczyk to ten czarny...)
    Senegalczyk i ja (Senegalczyk to ten czarny...)

Ali Baba, przyjaciel wszystkich Polaków

Ta republika Wysp Zielonego Przylądka, to śmiszny kraj. 10 wysp i 8 wysepek wulkanicznego pochodzenia,  z czego 9 zamieszkałych. Z ponad miliona mieszkańców 490 tys. mieszka w kraju, ponad pół miliona na emigracji - 25% przychodu narodowego to przesyłki pieniężne emigrantów dla rodzin. Średnia wieku tubylców na wyspach to 17 lat, starsi natychmiast emigrują. Na wyspach prawie nic się nie produkuje, nawet miejscowe pamiątki są przywożone z Afryki, export roczny to 14 milionów euro, a import 385 milionów!

Na naszej wyspie nie ma praktycznie nic, żadnych plantacji, żadnego przemysłu oprócz rybołówstwa. Woda słodka z 2 odsalarni, prąd z elektrowni olejowej. Przewodnik wyznaje mi: mamy na wyspie ekologiczne źródła energii, 2 wiatraki, ale w jednym z nich się śmigiełko urwało…

 

Wyspa Sal ma 2 zalety: nie ma tu niemieckich turystów i zupełny brak żebraków.

Ma natomiast jedną wadę: napływowi Senegalscy handlarze pamiątek, nie sposób się od nich oderwać, nie ma mowy, żeby cię nie wciągnęli do swojego sklepiku. A taki sklepik to pomieszczenie wypchane pamiątkami (jak już pisałem: przywiezione z Afryki) gdzie sprzedawcy dzierżawią tak po 1/3 ściany. Handlarz cię wciąga do wnętrza, przy czym pilnuje, wręcz zakazuje patrzenia na ściany innych sprzedawców…

Już pierwszego dnia pod hotelem do mojej Żony przyczepia się Senegalczyk, który przedstawia się jako Ali Baba. Oświadcza jej:

-Jestem przyjacielem wszystkich….. –skąd właściwie jesteście??

– Z Polski- odpowiada Żona

- no właśnie, przyjacielem wszystkich Polaków i chciałbym ci wręczyć prezent – i daje jej koralikową bransoletkę (do tej pory myślałem że to europejczycy przekupywali tubylców koralikami, ale widać, czasy się zmieniły) i chce z nami pójść do miasta, żeby pokazać swój sklepik, w którym nic nie musimy kupować, tylko popatrzyć…

Pozbywamy się go, ale facet ma 6-ty i pewnie nawet 7-my zmysł- niezawodnie potrafi nas odnaleźć gdziekolwiek byśmy się udali i kusić do swojego sklepu. Miało to swoją dobrą stronę, że gdy zbyt nachalnie byliśmy zaczepiani przez jakiegoś czarnego to wystarczyło powiedzieć: Sorry, I’m Ali Baba’s Customer i miało się święty spokój.

Chociaż raz nie pomogło, doczepił się taki jeden:

- Skąd jesteście?- Z Polski.

- A Poland! Deyna, Lato !!! – ucieszył się.

I tu ładnie wyszło, jakie roczniki Polaków odwiedzają wyspę Sal. Tam, gdzie jadą młodzi, text ten brzmi;

- A Poland! Krzynówek !!!!

Gdzie trochę starsi:

- A Poland! Boniek !!!

A gdzie jadą dziadki w moim wieku to Deynę i Lato wspominają…

Nieopatrznie pochwaliłem się, że Grzegorza Lato to znam osobiście…

- Co, spotkałem człowieka, który zna Lato OSOBIŚCIE??? – chodź do mnie do sklepu, człowiek który zna Lato dostanie special price !!!!

Myślę, że gdybym nie znał pana Grzegorza to usłyszałbym:

-Chodź do mnie do sklepu, człowiek który nie zna Lato dostanie special price !!!!

 

A jak się skończył handel z Ali Babą, to będzie w innym odcinku

   

stat