Po brazylijsku w Pradze
W czasie naszej podróży zahaczyliśmy o Pragę (nie dzielnicę Warszawy, lecz tą czeską)
A pojechaliśmy tam specjalnie li tylko do brazylijskiej restauracji. Ktoś powie: byłeś z Żoną niedawno w Brazylii, to do Pragi na brazylijskie jedzenie pojechałeś?
Odpowiedź jest prosta: w Brazylii na brazylijską restaurację nie było nas stać (znaczy było stać, ale wąż w kieszeni syczał…) No bo tam uczta kosztuje 50USD ode łba plus napoje, a w Pradze to samo jest po mniej więcej równowartość 50 zł polskich – i jeszcze piwo tanie…
Więc pod pretextem, że odwiedzamy znajomego księdza Rysia urzędującego pod Pragą (statystyczny Czech jest w kościele dwa razy – i oba razy go przynoszą…. – relacja z Rysiowej duszpasterskiej posługi) zawiozłem rodzinę i Rysia do brazylijskiej. Fenomen tej knajpy polega na tym, że oprócz tradycyjnego zimnego brazylijskiego stołu jest uczta mięsna: kelnerzy chodzą po knajpie z rożnem z mięsiwem, każdym innym, jest tego jak przy Wigilii 12 rodzajów , i jeśli masz na stole kartkę zieloną, to każdy się zatrzymuje i odkraja na talerz płat padliny… Jak masz dosyć, to odwracasz karteczkę czerwonym do góry, to wtedy cię omijają, a jak zgłodniejesz to znów karteczka zielona. I tak można cały dzień siedzieć… Z tym, że jeśli wyjdziesz z knajpy przed osiemnastą, płacisz 400 koron, wyjdziesz po 18-tej płacisz 600… A zajęcia i jedzenia na cały dzień starczy, można sobie leniwie siedzieć i gaworzyć. Oczywiście dzieciaki muszą zawsze na odwrót: prowadzisz je do brazylijskiej, gdzie pieczystego ile chcesz i skolko ugodno, a one oczywiście chcą kotleta (polskiego). I nawet chciały zamówić u czarnoskórego kelnera, ale Rysiu w ostatniej chwili je powstrzymał i wytłumaczył że po czesku „kotlety” to oznacza bokobrody i może być problem z obsługą… I wytłumaczył jeszcze inne restauracyjne niuanse językowe: np: „czerstwy” oznacza świeży a „pachnie” oznacza że śmierdzi…A „sok” to jest nieprzyjaciel! I jeszcze dowiedzieliśmy się, że „ubikace” oznacza mieszkanie, a „frajer” to elegant. Więc aby uniknąć nieporozumień napoje zamawiał ksiądz Rysiu, a że przyjął on już czeskie zwyczaje, to piliśmy wyłącznie piwo a że moja Żona nie lubi go (piwa, nie Rysia) to ona miała z powrotem prowadzić. Fajnie było, ale trzeba wracać. Żona prowadzi, jedziemy przez Prage, Rysiu wspomina nasz poprzedni pobyt: Pamiętacie, jak jechaliśmy tędy poprzednim razem, to prowadził
- A gdzie to dokładnie było? – zapytała ciekawie znad kierownicy moja Żona i zanim Rysiu odpowiedział rozdzierający pisk opon z zewnątrz uświadomił jej, że właśnie ten punkt osiągnęliśmy i teraz z kolei moja Ukochana wjechała pełnym gazem z podporządkowanej i wymusiła pierwszeństwo….
Dojechaliśmy do Rysiowej plebani i przed położeniem się spać grzecznie powiedziałem Rysiowi „dobry wieczór” co wzbudziło wesołość moich dzieciaków, ale one przecież nie wiedziały, że po czesku „dobri wieczer” oznacza właśnie DOBRANOC
DOBRI WIECZER PAŃSTWU