CO SIE WYDARZYŁO W STARYM FORCIE
Jesteśmy w Luxemburgu, zapowiada się piękny słoneczny dzień. A w moim sercu WIELKIE ŚWIĘTO: Żona zaczęła podzielać moje życiowe hobby, konkretnie to po raz pierwszy w życiu powiedziała, że napiłaby się PIWA. Jako początkującej nabyłem jej droga kupna piwo malinowe, spakowaliśmy manatki i pojechaliśmy do Fermont. Jest tam zachowany fragment Linii Maginota, po stronie francuskiej. Jeszcze w Luxemburgu i Belgii (bo tak było bliżej) kierunkowskazy wskazywały : Fort Fermont-
A od chwili wjazdu do Francji nic. Ani drogowskazu, ani nikomu pytanemu ta nazwa nic nie mówiła. I z 2 godzin zapasu, które mieliśmy 1,5 h spędziliśmy na kręceniu się wokół miejscowości Longuyon, koło której tenże Fermont miał się znajdować. Ale w końcu harcerskimi metodami znaleźliśmy. I rozczarowanie: po prostu kawałek bunkra, spory, bo spory, ale zwykły bunkier.. Dopiero jak weszliśmy do środka, to mi (nie „mnie” jak poprawia Córka, tylko „mi”) zaimponowało: wewnątrz bunkra wsiadamy do windy mogącej zmieścić lokomotywę (były w niej tory) i zjeżdżamy w dół
Wyjeżdżamy na powierzchnie już mniejsza windą, wychodzimy na zewnątrz i przewodnik pokazuje nam ruchomą kopułę pancerną. Naciśniecie guzika i kopuła się podnosi, drugi guzik – obraca się i znów chowa z takim impetem, że ziemia cała drży. Przewodnik informuje o jej pełnej sprawności i funkcjonalności, tylko załadować armatę i bummmm! A kopuła waży 250 ton! Jak se („se”, nie „sobie”) szybko wyliczyłem, to gdybyśmy z dzieciakami coś takiego do auta wrzucili, to nawet jako złom dostałbym za to ćwierć miliona!!!!
Wracamy pod ziemie, znów kilometr kolejką i zwiedzanie części technicznej: kwater załogi (jedno pomieszczenie to 40 szeregowych, lub 8 podoficerów, lub 2 oficerów lub 1 komendant) i części technicznej, kuchni, chłodni, siłowni, magazynów i takich tam. I w końcu zbiornik na paliwo do generatorów: 180 tysięcy litrów oleju napędowego! Rozmarzyłem się: gdybym taki forcik znalazł gdzieś pod moim domkiem to wszystkim córkom i przyszłym wnukom i wnuczętom kupiłbym auta z dieslem i starczyłoby być może nawet prawnukom…
Wyszliśmy na powierzchnię i ja polazłem jeszcze do zewnętrznego muzeum, z którego wyciąga mnie larum mojej Iwonki: Maciek, przyjdź tu natychmiast! Porzucam kontemplowanie słynnej niemieckiej acht koma acht (najlepsza armata WW II) i truchcikiem do Żony.
- Zobacz, cały plecak Kaśki w jakimś świństwie i śmierdzi, koszulka jej przemoczona, wsadziłeś sobie do plecaka jakiś alkohol, się wylał i teraz cuchnie!
Zajrzałem do plecaka, rzeczywiście cały zalany jakimś świństwem i to nie tylko plecak, ale i ciuchy i kamera video.
-Rzeczywiście, śmierdzi- zgodziłem się z Żoną, ale analiza organoleptyczna zdradziła wszystko – Śmierdzi malinami. I piwskiem. To TWOJE piwo ! Puszka pękła!!!