Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:

Były Zołnierz GROMU

 Rano wyjście w góry. Krótka prezentacja: Waszym przewodnikiem będzie lokales, Sasza. A na trasie nie muszą się Państwo niczego obawiać, gdyż będzie wam towarzyszył Tyciutki: Były Żołnierz Gromu. I wtedy zobaczyliśmy Tyciutkiego: czarne wojskowe buty, wojskowe spodnie, bluza Bundeswery, chusta na głowie i sporo ponad 180cm wzrostu. Rambo, nawet w towarzystwie Rambo II i Rambo III (a nie wykluczone że jeszcze Rockyego) mocno zastanowiliby się zanim zadarliby z Tyciutkim, Byłym Żołnierzem Gromu.

Sasza zapowiedział: Dzisiaj my naczinajemsa na 1000 mietrow i podchodimsa 600 mietrow i to będzie nasze pierwsze podejście…

 

Wyruszyliśmy. Przodem Sasza i Były Żołnierz Gromu, potem my. Idziemy i idziemy i idziemy, końca nie widać. Pytam Saszy: wysoko jeszcze?

Na co on mówi: jeszcze ze 400 mietrow w góre.

Kurde, jak 400, skoro miało być wszystkiego 600 metrów podejścia, a już leziemy i leziemy?

- Ja mówiłem ze 600 podchodimsa? -zdumiał się przewodnik – Znaczy, mnie się jeszcze ciągle myli ten polski język: my naczinajemsa podchód na 600 mietrow i podchodzimy na początek 1000 mietrow…

Po drodze, po kolei wszyscy mijaliśmy Byłego Żołnierza Gromu, który dziwnie sapał…

Wypchaliśmy się na pierwszy szczyt, tam odpoczynek. I tylko na Byłego Żołnierza Gromu nie doczekaliśmy się, bo jak ostatnie dziewczyny które dotarły poinformowały nas, on  postanowił jednak się nie wspinać tylko zrobić zwiad u podnóża, obchodząc po trawersie cały szczyt….

Sasza zaczyna opis tego co widzimy: na wprost, gdyby nie było chmur, widzielibyśmy polskie Bieszczady, Tarnice i Krzemień, bardziej na lewo, gdyby nie te chmury opadowe, widać by było słowackie góry. Gdyby nie te szarugi deszczowe, jeszcze bardziej na lewo to zobaczylibyśmy góry węgierskie. Z powodu chmur burzowych całkiem po lewej nie widzimy gór rumuńskich, a teraz ruszajmy swoją (tu nastąpiło popularne określenie odbytnicy) i spieprzajmy stąd, bo jak nas burza dorwie, to wolałbym się na szczycie góry nie znajdować…Więc „spieprzamy” już do bazy i znów spotkaliśmy Byłego Żołnierza Gromu. Leżał na ścieżce i szeptał: Wódki, błagam chociaż łyk wódki, w ostateczności niech będzie piwo, bo się odwodnię….

Wyszliśmy na kolejny szczyt, a tam stał samotny domek stacji meteo. Na końcu za nami doczołgał się Były Żołnierz Gromu. Widząc jego stan zaczynałem się zastanawiać czy tu nie zaszło nieporozumienie: może on nie służył w Gromie tylko na Błyskawicy i to już w czasie gdy ORP Błyskawica był okrętem-muzeum???

Ale Tyciutki resztką sił doczołgał się do stacji meteo i powtórzył swe błaganie o piwo. I okazało się, że tam mają piwo! Konkretnie to po 20 hrywien za butelke!!!

To zdzierstwo! - wychrypiał Tyciutki, bo w nizinach butelka kosztuje 3 hrywny.

Meteorolog wytłumaczył mu: Ale to tu, na tą wysokość trzeba to wynieść na piechotę, na własnych plecach, taniej nie mogę!!!!

Tyciutki zgodził się z jego rozumowaniem, posłusznie zapłacił i wyszedł za budynek i za tym budynkiem zobaczył dochodzącą z dołu drogę i stojący pojazd dostawczy…..

A wiązankę jaką usłyszeliśmy z jego ust słychać było długo, głośno i soczyście.  I  wtedy uwierzyłem że jednak jest Byłym Żołnierzem Gromu, bo tylko osoba długo szkolona coś takiego z siebie potrafi na jednym oddechu  wyartykułować….

 

 

 

stat