Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • ktos zgadnie co w tym dzbanku?
    ktos zgadnie co w tym dzbanku?
  • ja nie zgadłem i zaraz prawie umre...
    ja nie zgadłem i zaraz prawie umre...
  • coś tam jednak wygraliŚMY
    coś tam jednak wygraliŚMY
  • chłopaki, nie dość wam, że turniej olaliście?
    chłopaki, nie dość wam, że turniej olaliście?

szok dla Rumuna

Nasi Rumuni są bardzo gościnni. Patrzenie na nich przez pryzmat polskiej opinii o nich jest całkiem błędne. Są serdeczni i bezinteresownie uczynni (patrz historia z basenem) i starają się nam dogodzić i uhonorować jak tylko potrafią. Na obiedzie przed każdym z nas stoi dzbanuszek z wodą, a obok dzbanuszek z oliwą. Podają posiłek, kolega bierze oliwę i polewa sobie sałatkę. Rumuni na ten widok milkną i spoglądają na kumpla z podziwem. I przy pierwszym kęsie sałatki kolega rozumie: oni po prostu zamilkli, bo biorą go za niezłego hardcorowca- bo to, co my (a w tym kumpel) braliśmy za oliwę to okazuje się rakiją – 65 procentowym bimbrem wytwarzanym w Rumunii. Śmiejemy się z nieporozumienia, a ja nalewam sobie szklaneczkę wody, wrzucam cytrynkę, piję łyka i gały wyłażą mi na wierzch – w półlitrowych dzbanuszkach jest palinka – też bimber, tylko 75% i zupełnie przezroczysty. Pali mnie w gardle i żeby zgasić pragnienie szybko przepijam zwykłą wódką i pieczenie przechodzi. A mimo iż jeszcze potem piłem różne świństwa – głównie piwo – to ta palinka jeszcze rano odbijała mi się paskudną zgagą… bleeee

Widząc moją reakcję na palinkę Rumuni chcieli pośmiać się z reszty chłopaków. Na stołówkę wszedł Damian, oni nalali mu tej „wody” z dzbanuszka i dali łyknąć. Ten łyknął…. Pokiwał głową z uznaniem, wyjął Rumunowi dzbanuszek z rąk, wypił duszkiem resztę, pomlaskał głośno, pogłaskał się po brzuchu i wyszedł spokojnie ze stołówki….. Rumunów zatkało…. Zostali z otwartymi gębami, bo nie wiedzieli, że Damian jak tylko opuścił drzwi jadalni to znalazł w sobie tylko tyle sił żeby dolecieć za róg budynku, bo mu się wszystko wewnątrz cofało….

Rumuni jak już się otrząsnęli z szoku, postanowili jakoś uhonorować ten niezwykły wyczyn Wielkiego Polaka. Ale nawet oni nie ośmielili się ufundować nagrody za picie bimbru, i szukali jakiegokolwiek pretextu, żeby coś mu wręczyć i ostatecznie nagrodzili go pucharem (niepustym) dla „najwyższego zawodnika turnieju”

Po obiedzie idziemy na zakupy do sklepiku. Tam przyczepia się do nas jakiś facet, okazuje się, że to rumuński pogranicznik i nas pamięta sprzed 3 lat z turnieju w Timisoarze.  A pamięta nas dobrze, bo wtedy jeden z nas go podkosił tak, że jak w nocy budzi się z krzykiem i zlany potem, to Żona wie, że śni mu się mecz z Polakami… Ale nie chowa urazy, i na dowód tego zostaje z nami w sklepie i pilnuje żeby nas w sklepie nie oszukano przy naliczaniu ceny i przy wydawaniu reszty. I chyba zna miejscowe realia, bo potem dowiadujemy się, że kilka osób zostało na jakieś małe kwoty w tym właśnie sklepiku naciętych…

 

stat