Słuszny wyrok wydany w imieniu prawa...
Stacja benzynowa, więc szybko wyskakuję z autokaru i pytanie do obsługi: gdzie tu ubikacja????
- Aaa, tualiet??? – idźcie do lasu, tylko odejdźcie kawałek, bo jak się ociepli, to będzie śmierdziało….
No tak, - przypomniałem sobie- jestem na Ukrainie…
Jestem przecież na TWARDZIELACH 2008 – na imprezie prawników, identycznej jak rok temu. Znowu Ukraińskie góry, znowu Wołowiec, te same gęby co rok temu. Tylko zestaw nalewek, którymi częstuje już znajomy z tamtego roku Twardziel trochę inny, nawet powiedziałbym -zacniejszy (chociaż wydawałoby się, że zacniejszy już być nie może)
Jedziemy znów większą ekipą. Pierwszym autokarem, przed nami jedzie kumpel. Wjeżdżają do Drohobycza, a tam przy moście milicjant. Zatrzymuje autobus i żąda dokumentu zezwalającego na przewóz osób. Wydanego w Kijowie. I nie ma z nim dyskusji. Bez tego nie przepuści… Za żadne skarby… No, chyba że w walucie miejscowej byłyby te skarby… Ustalają wartość skarbu na 50 hrywien (25 zł) i mogą jechać dalej……
A chwile potem jedzie nasz autokar. A przy moście milicjant. Zatrzymuje autobus i żąda dokumentu zezwalającego na przewóz osób. Wydanego w Kijowie. I nie ma z nim dyskusji. Bez tego nie przepuści… Ale przewodnik, Witek jednak usiłuje. Dyskutuje z milicjantem, że tego zezwolenia nie potrzeba, bo jesteśmy polskim autobusem, wiozącym Polaków. A milicjant swoje, sprawa się przedłuża… Ale od czego mamy cały autokar prawników… Szefu wyjazdu, Paweł, sędzia z poważnym stażem zawodowym wytacza się z autokaru. Stara się zachować dwie rzeczy:
a) Postawę pionową
b) Powagę sędziowską
To pierwsze uzyskuje opierając się o autokar, a drugie przychodzi mu samo z siebie. Uważnie wysłuchuje obydwu stron:
- O co chodzi? – pyta milicjanta
- Nie macie zezwolenia z Kijowa na przewóz osób!
- Potrzebujemy tego zezwolenia? – Paweł z kolei pyta Witka, przewodnika
- Nie potrzebujemy, to tyczy Ukraińców!- składa zeznanie prawie że pod przysięgą Witek..
Sędzia Paweł zamyśla się głęboko, uważnie rozważa i analizuje wypowiedzi obu stron, używa całego swojego sędziowskiego doświadczenia i wydaje werdykt:
Spier…laj – mówi do milicjanta, a ten z szacunku dla władzy sądowniczej niezwłocznie to czyni i nawet nie protestuje…..
A potem wjeżdżamy do Drohobycza. Idziemy zobaczyć miejsce gdzie gestapowiec zastrzelił Bruno Szulca, a tu w miejscu, gdzie na chodniku była mosiężna płyta pamiątkowa zieje dziura… W nocy płyta ( 100 kg mosiądzu) - wyparowała…
Wraz z Witkiem, jesteśmy na tej wycieczce jedynymi nie-prawnikami… Od razu jako potencjalni podejrzani odczuwamy na sobie oskarżycielskie spojrzenia reszty ekipy…
-Kurde, dobrze, że na dzisiejszą noc mamy obaj alibi…