Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • czegoś takiego małego w bezkresnych lasach szukamy..
    czegoś takiego małego w bezkresnych lasach szukamy..
  • mapy dostaje sie na 2 godziny przed startem, a piwo to juz trzeba sobie samemu zorganizowac...
    mapy dostaje sie na 2 godziny przed startem, a piwo to juz trzeba sobie samemu zorganizowac...
  • więc trzeba ustalic jak idziemy
    więc trzeba ustalic jak idziemy
  • ludzi sie na starcie nazbierało...
    ludzi sie na starcie nazbierało...
  • a przed pierwszym punktem jeszcze sie w kolejce stało - Jacus kolejke zajął
    a przed pierwszym punktem jeszcze sie w kolejce stało - Jacus kolejke zajął
  • mnie sie juz gorąco robi i spodenki podwijam...
    mnie sie juz gorąco robi i spodenki podwijam...

moge im wszystkim nagwizdać....

Miejscem zawodów jest miejscowość Rauna, 100 km za Rygą. Docieramy tam późnym wieczorem, meldujemy się w sekretariacie i tam pytają czy chcemy zrobić sobie trening na mapie ćwiczebnej, tak zaraz koło bazy, żeby poznać teren. No jasne, że chcemy. Ponieważ mapa treningowa jest zaraz za obozowiskiem to nawet nie bierzemy kompasów, i tak jak stoimy, idziemy w las. Łapiemy jakąś ścieżynkę, krokami wyliczamy mniej więcej gdzie się rozdwaja, łapiemy lewy skosik, krokami znów do przecięcia ze strumyczkiem, teraz trzeba porzucić ścieżkę i wejść w las… Tak, na krechę….  Dobra, na krechę… ledwo złazimy ze ścieżki to już po kolana w bagnie…. A my w butach wyjściowych…. Wychodzimy na suchszy teren i nie jest łatwiej – porośnięty tak na 2 m wysoko barszczem Sosnowskiego… Postanawiamy iść terenem lekko wyższym – trafiamy na młodniki takie, że trzeba się wręcz przedzierać –i jeszcze nie mamy kompasu, a tu noc zapada… No, jeśli tak wygląda trening, to ja już wiem, jak będą zawody wyglądać…

Ranek nas budzi pochmurny, zapowiadają opady. Organizatorzy doczepiają do ręki niezdejmowalne czipy elektronicznej kontroli czasu i wydają mapy. Teraz mamy dwie godziny czasu na opracowanie trasy i przebranie się.

 

 Pomny wczorajszych doświadczeń i widząc nadciągające chmury wybieram wariant nieprzemakalny- nieprzepuszczalny ortalion na nogi i lekką koszule na górę. Nawet nie bardzo się przykładam do przygotowań, bo skoro jesteśmy jedyni w kategorii, to wystarczy jedynie wystartować, znaleźć jeden punkt i złoty medal jest w kieszeni (czyt.- na szyi). Ale aby wystartować trzeba mieć jedyny konieczny element wyposażenia jaki jest sprawdzany przed startem- gwizdek, aby z razie wypadku mieć czym wzywać pomocy. O tym gwizdku, że jest konieczny, to ja się dowiedziałem o godzinie szóstej rano, na 5 km przed granicą Litwy, jak wyjeżdżaliśmy z Polski. Kurde, bez gwizdka nie wpuszczą na start… Sprawdzam szybko w regulaminie i rzeczywiście, jest wymagany… EUREKA!!!! – nie pisze nic o rodzaju gwizdka, tylko ze musi być!!! Sprawa rozwiązana – skręcamy do miejscowości Sejny, idę do jedynego czynnego o szóstej rano sklepu- spożywczaka. Pytam, czy mają lizaki, takie lizaki z gwizdkiem, opisuje lizaka jakiego kiedyś dziecku w swej dobroci kupiłem. Mają- wysupłuję z kieszeni 60 groszy i sprawa gwizdka załatwiona[1].

Godzina 12.00, osiemset osób (w tym ja z lizakiem w ręku, bo lizak sznurka nie ma) jednocześnie zrywa się do biegu – tylko my z Jacusiem spokojnie idziemy, boć to już złotymi medalistami jesteśmy. Ale Jacuś ma żyłkę sportowca i mówi, że, jak wygrać to honorowo, pasuje jednak po lesie trochę połazić. Teren jest trudny, baaardzo podmokły i krzaczasty. Porośnięty jak diabli. Łapiemy sztame z Krzysiem, moim stałym partnerem i wspólnymi siłami zasuwamy przez las. Zasady są proste – teren o powierzchni 250 km2, w nim ustawione w miejscach trudno dostępnych 90 różnych punktów kontrolnych- patrz foto. Naszym zadaniem jest (mogąc korzystać jedynie z mapy i kompasu)  znaleźć i potwierdzić przez przyłożenie czipa jak najwięcej z nich w określonym czasie. Punkty mają różną wartość – za odnalezienie każdego z nich dostaje się od dwóch do 10 punktów dodatnich w zależności od trudności ich odnalezienia… Łatwe za dwa punkty, trudne za 10… Idzie nam nieźle, zasuwamy nawet powyżej założonego sobie wariantu minimum. Jednak pojawia się problem – słońce. Chmury ustąpiły, a na niebie jest klasyczna lipcowa lampa… Kurde, tego nie brałem pod uwagę wkładając nieprzepuszczające powietrza spodnie ortalionowe… Krzyś zostawia nas z tyłu, a ja się w spodniach dosłownie gotuję. Ale w końcu znajduję rozwiązanie… Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić na imprezie rangi Mistrzostw Europy zawodnika biegnącego w koszuli i majtkach i trzymającego w jednej ręce mapę z kompasem a drugiej lizaka i spodnie????



[1] Okazało się ze na starcie tez sprzedawali gwizdki – po 5 euro sztuka. Lizak wyszedł taniej i jeszcze go potem zjadłem

stat