Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • chce juz teraz zdjąc spodnie, ale przy kobietach nie wypada...
    chce juz teraz zdjąc spodnie, ale przy kobietach nie wypada...
  • nawet my cos w koncu w lesie znaleźliśmy (Jacus przy PK)
    nawet my cos w koncu w lesie znaleźliśmy (Jacus przy PK)
  • i my mamy tam leźć???
    i my mamy tam leźć???
  • to nie są zboczeńcy, tylko ja i Jacus z nagła wyrwani idziemy na dekoracje
    to nie są zboczeńcy, tylko ja i Jacus z nagła wyrwani idziemy na dekoracje
  • wepchalismy sie na podium...
    wepchalismy sie na podium...
  • a mówią, że okłady z borowiny bagiennej dobrze na skóre robią...
    a mówią, że okłady z borowiny bagiennej dobrze na skóre robią...
  • w naszej kategorii bylismy najlepsi (bo jedyni)
    w naszej kategorii bylismy najlepsi (bo jedyni)
  • juniorzy w godzine po powrocie z trasy 24godzinnej
    juniorzy w godzine po powrocie z trasy 24godzinnej
  • Jacuś, ja, Krzyś - dyskusja podsumowująca i analiza błedów popełnionych na trasie...
    Jacuś, ja, Krzyś - dyskusja podsumowująca i analiza błedów popełnionych na trasie...

koniec wieńczy dzieło

W ostatnim odcinku zostawiłem czytelnika w momencie kiedy pokonywałem trasę Mistrzostw Europy w łażeniu z mapą zasuwając w upale w koszuli i majtkach i ze spodniami i lizakiem w ręku…

 

Niemniej – jest nieźle. W 3 godziny robimy ponad 3/5 zaplanowanej trasy i perspektywy dalej zachęcające. I nagle – trafiamy w teren –hmmm – nieciekawy. Bagno (mam już ortalion z powrotem na nogach) i znów bagno i jeszcze raz bagno. Wariant przejścia, jaki wybraliśmy nie jest, powiedzmy to szczerze- optymalny. Fragmentami w błocie powyżej pasa, potem młodnik, że jeden drugiego musi pchać, żeby się przebić. W pewnej chwili zauważam, ze Jacuś ma rozpięty plecak – wypadła kurtka i bluza. Chcemy się wrócić, ale gęstość młodnika uniemożliwia jakiekolwiek próby powrotu. Brniemy dalej. Jak potem odczyt czipa wykazał- odcinek tysiąca metrów szliśmy 59min50 sek.….

W końcu osiągamy metę, gdzie od dawna Krzyś z swoimi współzawodniczkami Edytką i Iwetką nas wypatrują. A nawet nie tylko wypatrują, tylko wręcz złośliwie wydzwaniają na Jackową komorkę, czy aby wiemy, że czas na Łotwie o godzinę jest przesunięty, bo cóś nas nie widać... Łapiemy trochę spóźnienia ponad dozwolone 6 godzin, ale w tym czasie pokonaliśmy przez lasy i bagna około 24 km (w linii prostej to 18 km) – z czego jeden kilometr szliśmy przez godzinę.

Zmywamy z siebie brud i czekamy na oficjalne wyniki. A tu się okazuje, że niedokładnie przeczytaliśmy regulamin. Podział na kategorie jest tylko umowny. Wszyscy weterani, starsi starcy, młodsi starcy, staruszkowie i staruszki, dziadkowie i babcie są wrzuceni do wspólnego worka i liczy się jednak ostateczny wynik, dla wszystkich 6-cio godzinnych kategorii wspólnie. Więc nie mamy co czekać, ja idę na obiad, Jacek pod prysznic... I z tych miejsc wyrywa nas głos megafonu zapraszającego Mr Gdula and Mr Zaczara do wejścia na podium… Jacuś wyskakuje spod prysznica, ja zostawiam niedojedzoną zupę.Tym razem to Jacek jest w samych majtkach… Okazuje się, że mimo wszystko na brąz załapaliśmy się… Odbieramy medale i czekamy na tych, co w lesie mają być 24 godziny. Na 7 minut przed dwunastą, kiedy to kończył się dwudziestoczterogodzinny limit na metę wpada Marcin. Zdaje czipa z wynikiem, pada na ziemie i mówi: byłbym zrobił więcej, ale to cholerstwo znalazłem wczoraj w lesie i targałem przez 18 godzin- i wyjmuje z plecaka Jackową kurtkę przeciwdeszczową, zgubioną w młodniku – nie targałbym tego ciężaru, ale pisało na niej WROCŁAW – to pomyślałem, ze to któregoś z was….

Jeszcze Jacuś się cieszył znalezieniem kurtki a tu przez megafony ogłaszają: zawodnik, który zgubił bluzę z podpinka w kratkę może odebrać ją w sekretariacie – okazało się, ze ktoś inny znalazł też Jacusiową bluzę… No wydawałoby się ze niby 250 km kwadratowe bagien i chaszczy, a ludzie łażą miejsc w miejsc i pogubione ciuchy znajdują….

I ta optymistyczną refleksją kończę relację z zawodów w mapołażeniu, jeśli komuś się spodobała, to za rok znów się na mistrzostwa Europy wybieram i relacje pewnie też napiszę….

 

PS- pasowałoby mimo wszystko jednak czymś się pochwalić:

Obok nas mieszkali dwaj młodzieńcy, którzy startują regularnie w Bergsonie i Trophy, gdzie trasy są długości 200 km – 100 km pieszo, 50 km na rowerze i 50 kajakiem. Tutaj startowali w kategorii 24 godziny. Po tej dobie w lesie zeszli na metę. Pytamy ile punktów zebrali – odpowiadają że 42 – otwieramy gęby z podziwu. Znaleźć w lesie 42 miejsca z rozstawionych 90-ciu, każde za ileś tam punktów przeliczeniowych to super wynik! Wyrażam mój podziw, ale oni spuszczają trochę głowy i prostują informacje – oni mają w 24 godziny 42 punkty PRZELICZENIOWE !!!

To my dwaj weterani młodsi (50 lat i 62 lata) będąc w lesie 6 godzin przynieśliśmy 48 punktów przeliczeniowych…

Niekoniecznie tępy mięsień wygrywa, chłopaki obiegali się tam i z powrotem po lesie, ale nie całkiem chyba tam gdzie trzeba…. Żegnając się z nimi powiedziałem: No to do zobaczenia za rok – a oni spojrzeli na mnie- na mój wydatny brzuszek, na Jacusia- na jego siwe włosy, potem na medale na naszych klatkach z piersiami i powiedzieli: „No…., nie wiemy….. chyba musimy poważnie rozważyć nasze następne uczestnictwo w tego typu zawodach….”

 

Drugi PS - już mniej do pochwalenia się: Krzyś, Edytka, Iwetka w 6 godzin zrobili 51 punktów przeliczeniowych i nie spóźnili się… Ale oni nie są seniorami… W przyszłym roku Krzyś będzie miał 40 lat i razem będziemy w seniorach młodszych…

 

 

stat