Zamieszkanie, na sposob rumuński
Nasz hotel to miły sympatyczny, przytulny czterogwiazdkowiec o dumnej nazwie Continental. Z sympatyczną obsługą, czyściuteńki, klimatyzowany, z barkiem w każdym pokoju. Z basenem, w którym i przy którym toczy się całe życie hotelowe. Ale to dopiero wieczorem, bo do południa mamy czas wypełniony meczami i spotkaniami. Ale wieczór jest dla nas. Chłopcy idą na basen, a ja jeszcze stojąc w oknie pokoju zastanawiam się, co robić. Spoglądam w dół i już wiem, dlaczego prawie wszyscy nasi poszli na ten basen. Jest równowaga mężczyzn i kobiet. Mężczyźni – to nasi, kobiety – to miejscowa populacja w topless opalająca się rzędem (jak foczki, jak foczki) na leżaczkach...
Jedna z tych topless foczek wskakuje do basenu i to wywołuje natychmiastową reakcję 10-ciu naszych. Wszyscy oni odczuli nagle gwałtowną potrzebę kąpieli i zgodnie wskoczyli również do basenu. Piranie wokół rannego wołu nie robią tyle ruchu, co nasza dziesiątka wokół tubylczej foczki, woda w basenie wręcz kipiała... Obserwując tą scenę, sam nabrałem ochoty na popływanie i pospacerowałem na parter.
Ogólnie, to nic zarzucić nie można Rumunom. Hotel w miarę nowoczesny, spełniający wszystkie standardy. Obsługa znająca języki, miła i chętna do pomocy. Ale jednak ta słoma z butów w końcu wyjdzie. Dołączyłem do naszych chłopców na basenie, rozłożyłem się na leżaczku i przechodzącego kelnera poprosiłem o kawę. Zapytał grzecznie o nr pokoju i po chwili juz się zjawił z napojem. Wyglądał imponująco, jak zza najlepszych czasów carskich: Idealnie czysta biała koszula z nakrochmalonym kołnierzykiem, zaprasowane na kant spodnie i wyglancowane do połysku czarne buty. Niklowana taca z porcelanową filiżanką z parującym czarnym napojem. I PLASTIKOWE MIESZADEŁKO do tej kawy.... Na szczęście nie zatkało mnie do końca i w porę spostrzegłem ze nie ma mleczka, o które to niezwłocznie poprosiłem. Kelner przeprosił za niedopatrzenie, zaraz to naprawi. I rzeczywiście, nie minęła minuta, kiedy zjawił się z litrowym KARTONEM, zgrabnie nożyczkami obciął czubek i zapytał grzecznie ile mi mleka wlać.....
Po kawie naszło mnie lenistwo, zapragnąłem spędzić parę chwil z mile chłodną lampką wina w ręce. Poprosiłem o tę wymarzoną lampkę czerwonego wytrawnego, a po chwili zjawił się kelner z całą butelką. Powiedziałem więc, że mam ochotę jedynie na jedną lampkę, na co kelner szybciutko wkręcił korkociąg, zaczął wyciągać korek i dopiero w połowie wyciągania powiedział, że wino to jedynie na butelki... Czujnie zapytałem o cenę tej butelki, wymienił jakąś kwotę w setkach tysięcy lei, która to cena nic mi nie mówiła, na żądanie przeliczył na Euro – wyszło 12 Eurasów, więc zgodnie kiwnąłem głową i poprosiłem jeszcze o przyniesienie lampek dla moich kolegów. Potem na rachunku okazało się, że 12 zamieniło się w 21 Euro... (to się chyba nazywa „rumuński błąd”)
Po kolacji poszedłem do pokoju idąc hotelowymi korytarzami wyścielonymi niebieskimi dywanami. Co jakiś czas, w dywan wkomponowany był spory herb hotelu- żółty napis CONTINENTAL otaczający herb miasta Timisoara. I we wszystkich tych miejsca gdzie był ten herb dywan był starannie przykryty folią plastikową, aby tego symbolu nie zabrudzić....
Doszedłem do drzwi apartamentu, a one otwierały się zgodnie z dzisiejszą modą na kartę magnetyczną. Piszę – otwierały, ale to było niezgodne z prawdą, bo właściwie to nie udawało się mi tego osiągnąć. Inni też mieli ten kłopot. Pasek rozmagnesowywał się, i po 2 otwarciach już trzeciego nie dało się osiągnąć. Więc praktycznie co chwile chodziłem wymieniać ten elektroniczny klucz na nowy i miałem ich już całą stertę. W recepcji już wiedziano, że jak idę szybkim krokiem, to znów całowałem klamkę… Ale tym razem miałem już dość, postanowiłem rozmówić się z kimś ważniejszym. Wkurzony dorwałem boya hotelowego, wyciągnąłem go na korytarz i zanim się odezwałem, to ten zupełnie opatrznie odebrał mój rumieniec oraz widząc kartę w mojej dłoni konspiracyjnie zapytał pokazując parę fotek tych topless foczek z basenu: Chcesz dziewczynę do pokoju? Tak mnie zatkało, że nic się nie odezwałem, na co on rozszerzył ofertę: No, to co, chcesz młodą dziewczynę do twojego pokoju?Wściekły mówię: Nie chcę młodej dziewczyny, chcę kierownika zmiany…Hmm, kierownika zmiany? – zatroskał się boy – spróbuję, ale to będzie więcej kosztowało…