Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:

W drodze, myslicie że to miło?????

Do przejechania równe 600km, jeśli wyjechalibyśmy o tej 5 rano to zdążylibyśmy akurat na 3 po południu, kiedy to na nas mają czekać na granicach Timisoary. Zadanie było wykonalne, ale w tym policyjnym towarzystwie niełatwe. Już po1/2 godzinie, kiedy to zatrzymaliśmy się na pierwszy postój (na papierosa) i po następnej ½ godzinie (postój na siku) zorientowałem się, że aby zjechać na pobocze wystarczy żądanie:

- jednego oficera albo:

- dwóch podoficerów albo:

- pięciu niższej rangi lub:

dowolnej kombinacji powyższych.

 

Tak więc do granicy odległej od Rzeszowa o 80 km dojechaliśmy już po prawie 4 godzinach od czasu planowanego wyjazdu. I wcale nie zdziwiło mnie, że nie mamy niezbędnego do wyjechania z Polski ubezpieczenia, a takowego na granicy nie sprzedają... Natomiast moi towarzysze podróży byli nieco zaskoczeni, że na legitymacje policjanta nie można granicy przekroczyć (zresztą ciekawe, co by zrobili beze mnie i co ważniejsze- bez kierowcy). Ale, od czego pomysłowość, załatwili ubezpieczenie wirtualnie przez telefon, WOP-ista uwierzył na słowo, że mamy ten papierek i w końcu byliśmy już na Słowacji. I byliśmy tam chyba tylko po to aby zrobić sobie przerwę na sikanie... Błagałem, prosiłem, namawiałem, abyśmy trochę przyspieszyli, bo tam na nas czekają, ale chęć zatrzymywania się co 25 min. była silniejsza od nich.... Poddałem się, postanowiłem przestać się przejmować i sięgnąłem po „Jak to powiedzieć po rumuńsku”. Jeśli już mam jechać jako wspomożenie językowe, to przynajmniej nich coś po rumuńsku bąknę.... Chociażby „Dzień dobry”.... Ponieważ w programie spotkania była wizyta w miejscu pracy bratniej rumuńskiej służby mundurowej postanowiłem naukę zacząć od szczęśliwie dla mnie zamieszczonego w tym podręczniku rozdziału: „Na posterunku policji- podstawowe zwroty

 

Otworzyłem słownik i uczę się:

 - Dzień dobry! – Buna dimineata !- Właśnie zostałam zgwałcona… – Am fost violeta…

- I ukradziono mi torebkę.. – Mi s-a furat poseta[1]

 

Zniesmaczony (i to nie dlatego że nie było tych zdań w wersji rodzaju męskiego) zamknąłem rozdział o policji i postanowiłem nauczyć się czegoś bardziej pożytecznego. I pierwszym zwrotem, na które się natknąłem było: „Dupa masa” –  ku mojemu zdumieniu nie oznacza to wysokiej rangi urzędnika, tylko po prostu jest to odpowiednik polskiego „po południu”. Odpuściłem sobie pory dnia i zająłem się kontaktami międzyludzkimi.  I tam było jeszcze gorzej: zwrot „dupa pupa” oznacza – „po pocałunku” .... E, po tym rumuńsku to człowiek kulturalny nie powinien w ogóle rozmawiać – powiedziałem sobie i zamknąłem słownik.

Z przerwami co kawałek, dojeżdżaliśmy już do Rumunii, której to granice osiągnęliśmy już o godz. 16-tej (przypominam, że uroczystość otwarcia zaczynała się o 15-tej i mieliśmy ją rozpoczynać maszerując na czele pochodu, umundurowani, z flagą narodową). Ku mojemu zdumieniu granice unijną przekroczyliśmy w 5 minut, wylewnie witani przez rumuńskich pograniczników, którzy juz wiedzieli o naszym przyjeździe. Po przekroczeniu granicy już szybciej (a nawet bardzo szybko) pędziliśmy do Timisoary. A to nie dlatego, że moich kolegów ruszyło sumienie, ale wręcz coś innego. Konkretnie to pęcherze (i to nie na nogach). Otóż po pierwszym postoju w Rumuni zepsuły się jedyne oprócz wyjścia kierowcy drzwi wyjściowe i ich otwieranie wymagało większej ekwilibrystyki. Fajnie wyglądała grupka pod drzwiami, z której część nerwowo miętosiła papierochy w palcach, a część bardziej nerwowo przebierała nogami, a kierowca z zewnątrz mocował się z drzwiami. .....

Na granicy miasta czekał na nas radiowóz. Ze znudzonymi rumuńskimi policjantami, którzy chyba siedzieli w nim juz chyba od tej umówionej 15-tej. Ile naprawdę czekali – nie sposób ustalić, bo na każde pytanie zadane w dowolnym języku odpowiadali „Da” (tak – po rumuńsku) i zgodnie kiwali głowami. Ale jednak zrozumieliśmy, że jesteśmy mocno spóźnieni (jakbyśmy sami o tym nie wiedzieli) i ich zadaniem jest przeprowadzenie nas jak najszybciej do hotelu. I kazali jechać za sobą. Po czym włączyli wyjkę, zapalili migoczące światełka i z gęstym dymem z rury wydechowej ruszyli z kopyta. A my za nimi autobusem!!! Nasz kierowca najpierw się ucieszył, że przejedziemy przez miasto bez kłopotu, ale szybko zmienił zdanie i zaczął się intensywnie pocić... Jechaliśmy przyklejeni do tylniego zderzaka radiowozu, a chłopcy zasuwali nieźle. Syrena wyła jak cholera, a my pędziliśmy!!! Kierowca szeptał do siebie: K..wa, tylu przepisów na raz to ja nigdy dotąd nie złamałem, ale zaczął siwieć dopiero w momencie, gdy wpadliśmy na całkiem spore i solidnie zatłoczone rondo, i tam z powodu korka pojechaliśmy prawie cały obrót pod prąd. Samochody przed nami pryskały na lewo i na prawo, a my za radiowozem rwaliśmy naprzód budząc naszym autobusem strach i przerażenie. Co to znaczy władza policyjna, zobaczyłem dopiero w Rumunii. Samochody na dźwięk syreny uciekały na pobocza i do rowów, wjeżdżały na chodniki, i to w dużym pośpiechu... Bardzo mnie ciekawiło, co będzie, gdy na naszej drodze stanie tramwaj i w jaki sposób motorniczy wraz z pasażerami przeniosą go na pobocze, aby nam zrobić wolny przejazd. A nasz kierowca siwiał nadal... Jesteśmy już pod hotelem, cichnie syrena, wysiadamy (z kłopotami, bo drzwi dalej uszkodzone) nasi chłopcy w podziwie dla fachowych umiejętności Rumunów zanoszą im flaszkę i wpadamy w objęcia komitetu powitalnego. Komitet powitalny ma lekko mętny wzrok, bo jak przepraszają, to czekają już na nas równe pięć godzin i są bez nas w połowie bankietu rozpoczynającego imprezę. Aby od razu pokazać, że swój honor mamy, prostuję, że nie spóźniliśmy się wcale 5 godzin, tylko głupie cztery.

- Pięć, pięć – z kolei poprawia mnie szef delegacji powitalnej – chyba zapomnieliście, że w Rumunii czas jest przesunięty o godzinę do środkowoeuropejskiego – po czym nie pozwalając mi się przebrać zabiera mnie tak jak stałem, w klapkach, krótkich gatkach i koszulce bez ramiączek do gubernatora prowincji, który czeka już kolejna godzinę, aby się z nami przywitać.... Wśród elegancko w krawaty i garnitury ubranych tubylców wyglądałem jak Rumun siedzący pod kościołem....



[1] Ci którzy mnie znają, pomyślą że przesadzam, jak to mam w zwyczaju. Odsyłam więc do „Jak to powiedzieć po rumuńsku – rozmówki i słownik” Wiedza Powszechna 2004


  • jak na skazanie w eskorcie 20 policjantów w cywilu
stat