trzeba będzie mu nawtykać.... (3.04.2009)
Nieopatrznie obiecałem Żonie nowe szafki do kuchni… Polazłem do hipermarmerketu (chociaż wszystkim to odradzam, bo abstrahując od jakości sprzętu, twierdzę, że obsługa tam nie przykłada serca do sprzedaży). Na swoje usprawiedliwienie mam to, że był to hipermarket budowlany, czyli mniejsze obrzydzenie. Znalazłem coś, co mniej-wiecej odpowiada potrzebom i wyrażam sprzedawcy EWENTUALNĄ chęć zakupu… Sprzedawca popatrzył na mnie i zapytał:
- Pan się zastanawia? Naprawdę???? Jak pan chce, ale to jest z ostatniej dostawy już ostatnia szafka… PANIE, te meble schodzą jak ciepłe bułeczki, fabryka nie nadąża za produkcją, ile wejdzie na magazyn, tyle w trzy dni zejdzie!!!
Zapytałem o upust, ale facet wyjaśnił żebym nie miał złudzeń, nie dość, że cena jest podana bez ceny uchwytów i szybek w witrynkach, to i tak jest niska, i on prywatnie to w poniedziałek się wręcz podwyżki spodziewa…
No cóż, kupiłem…
W domu wypakowałem szafkę z opakowania:
– wypadła kartka
- „kontrola techniczna – wyrób skontrolowany”
I podpis : kontroler nr 4
I data: 1 września 2006 rok
Jak widać
Ostatnia dostawa
rozeszła się
jak świeże bułeczki….
Trzeba będzie odszukać sprzedawcę, nawtykać mu ile wlezie, potem zapytać ile zarabia, przemnożyć przez 2 (dwa, bo z natury skąpy jestem) i u siebie zatrudnić…