Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:

Szkolenie (mnie czy konia?)

 

Jesteśmy na wieczór umówieni na rancho Toma Wesleya mamy się uczyć jeździć konno.. Czekamy cierpliwie, ale nasz wyjazd się opóźnia. Nasz przewodnik, Andrzej Ziarko, dziwnie odwleka wyjazd. Przyciśnięty do muru przyznaje, że są kłopoty. Tom, do którego zadzwonił przed chwilą, że już jedziemy zrobił wymowna pauzę i zapytał –A to dzisiaj jest to przyjęcie???? – wiesz co, przyjedźcie kiedy indziej, najlepiej jutro, bo ja sobie o was zapomniałem.... Andrzej jednak go przekonał, że jutro będziemy na pampie, więc impreza i nauka jazdy nastąpić musi dzisiaj. Wreszcie dojeżdżamy. Wita nas właściciel rancha. Nosi koszulkę, której na oko nie zmieniał od kilku miesięcy. Dziewczyny nasze zakładają się z chłopakami, że kiedy tu będziemy ponownie za tydzień to będzie w tej samej. (Nie chciałbym uprzedzać wypadków, ale dziewczyny wygrały.)

 Prowadzą nas do zagrody i przydzielają konie. Zaczyna się instruktaż: zapomnijcie o europejskich, błędnych metodach kierowania koniem. Tu się to robi inaczej, prawidłowo. Pokazują jak się to robi i jedziemy na jazdę na stromą ścieżkę górską, prowadzącą na szczyt wysokiej góry. Rzeczywiście, metoda sterowania jest naprawdę skuteczna, koń jedzie dokładnie tam gdzie trzeba, jest idealnie posłuszny. Dopiero po dłuższej chwili coś mi zaczyna nie pasować. Robię drobny experyment, potem go powtarzam i już mam pewność – robią nas w KONIA – i to dosłownie. Koń wcale nie słucha mojego sterowania, tylko idzie tam, gdzie już chyba z pięćset razy szedł z grupą i wie lepiej gdzie ma iść. Nie zwraca uwagi na głupiego jeźdźca, niech on steruje jak chce i niech się cieszy, a konisko i tak pójdzie tam gdzie powinno. I wszyscy są zadowoleni – jeździec, że koń go słucha - koń, bo odfajkuje jeszcze jeden dzień roboty i fajrant.

Potem, na imprezie którą jednak zdążono zorganizować (przywieźli na pace ciężarówki po pół skrzynki wina na łeb – jak się potem okazało to nie zaszaleli za bardzo, bo to wino kosztowało na polskie 1,50 zł za butelkę i wrzucili na ruszt jakąś padlinę) zapytałem Toma, jakie metody tresury koni stosują, że te konie są takie spokojne i posłuszne.

- Metody naturalne- odpowiedział mi Tom. – po prostu jak koń nie jest spokojny i posłuszny to się go zjada- i pokazał mi na kawał mięsa, które miałem na talerzu...

stat