Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:

Opowieść pierwsza, nasz przyjazd


Wśród otaczającej nas ciemności rozświetlonej tylko światłami pasa startowego samolot z Istambułu wylądował szczęśliwie na płycie lotniska w Tbilisi. Z ciepłego wnętrza maszyny wysypali się pasażerowie, a wśród nich oficjalna delegacja województwa podkarpackiego – sześć osób, wśród których zaplątałem się ja.

Na pasażerów czekał już transport do portu lotniczego – pamiętacie pewnie takie przyczepy autobusowe, którymi jeździło się w latach 70-tych? – no właśnie do czegoś takiego zapakowano pasażerów, podczepiono do ciężarówki i odtransportowano. A my zostaliśmy samotnie na chłodzie, ale niedługo, bo zaraz podjechały po nas eleganckie busy i zawieziono nas w stronę specjalnego budynku dla VIP-ów.

Akurat właśnie w czasie naszego pobytu w Gruzji były zamieszki (to nie moja wina, rozpoczęły się zanim tam przyjechałem). Demonstranci żądali zmiany rządu, na ulicach odbywały się wiece i demonstracje. Więc w życiu nie przypuszczałem że na spotkanie z tak nic nie znaczącymi karaluchami jak ja i moi towarzysze wyjdzie o 3 w nocy sam Gubernator z 2 ministrami. Wprowadzono nas wejściem dla VIP-ów do specjalnej sali powitalnej, gdzie z głośników sączyła się delikatna muzyka, nogi zapadały się po kostki w dywanach, a wszystko to pławiło się w nastrojowych światłach. Wchodzimy więc jednymi drzwiami, a tu na nasz widok z jednego z foteli zrywa się facet i daje nogę. Trochę się tym zdziwiłem, ale nie miałem czasu się za długo zastanawiać, bo oto drugimi drzwiami wchodzi gubernator wraz z oficjałami. Stajemy naprzeciw siebie, zostajemy przedstawieni, Gubernator zaczyna przemawiać. Ale mimo iż mówił długo i kwieciście to cała jego świta nie patrzyła nam w oczy tylko spoglądała zezem w bok. Myślę sobie - niedobrze, nie są to szczerzy ludzie.... Ale jak też spojrzałem w bok i stwierdziłem że ten ich zez jest uzasadniony - w rogu sali chodził telewizor nastawiony na odbiór video i leciało radosne porno, które jest jak sądzę (sądzę bo nigdy takich rzeczy nie oglądam, a jeśli już to niechętnie i z dużym obrzydzeniem)- dużo ciekawsze niż witanie delegacji..... 

Przywitano nas i wtedy nastąpił drobny zgrzyt – okazało się, że nikt nam nie powiedział, że potrzebujemy wizy wjazdowej.... Ale dla Gubernatora nie był to żaden problem – jeden telefon i już po pół godzinie, o trzeciej rano ściągnięto dla nas urzędnika z ministerstwa z odpowiednimi formularzami i pieczątkami. Przybył on w tempie expresowym, w garniturze i pidżamie pod spodem. Przystąpiliśmy do wypełniania wniosków i jeden z nas (nie ja, nie ja) tłumaczył drugiemu co ma wpisywać bo formularz był po angielsku i nagle słyszę: name- to znaczy ......, profession to znaczy gdzie pracujesz, a w tym miejscu gdzie pisze "sex" - i są odpowiedzi "male" i "female" to pytają o twoje preferencje sexualne - male to że preferujesz facetów, female to znaczy że wolisz kobitki

Wpisujący wkurzył się- Ku.....a, g....no ich to obchodzi z kim ja sypiam, pieprzony komunizm!!!

Ale jednak wpisał...... A potem było dużo zabawy z poprawieniem formularza,, bo jak ktoś o słusznym wzroście, z niedogoloną brodą i łapami jak bochny może upierać się ze jest "female"....

Z lotniska zawieziono nas na nocleg do służbowej rezydencji prezydenta Szewardnadze. Wizytę rozpoczęło rano oficjalne śniadanie z v-ce gubernatorem. Jako aperitiff zanim podano potrawy zafundowano szklankę wódki z omszałej dębowej beczki. Atmosfera trochę nie-tego, rozmowa jeszcze się nie klei. Nagle twarz v-ce gubernatora się rozjaśnia, coś mówi do tłumaczki, a ona tłumaczy : Pragnę państwa poinformować że w wyniku poczynionych ustaleń wizyta prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w Gruzji dojdzie do skutku w przyszłym tygodniu, wszystkie szczegóły już są ustalone!

Ponieważ znacie moje głupie pomysły więc nie będziecie zdumieni moją reakcją – odwracam się radośnie do współuczestników delegacji: - Wiem lepiej od niego, bo Olek przed wyjazdem dzwonił do mnie i prosił abym sprawdził czy tu jest bezpiecznie i mam do niego zaraz oddzwonić. I z przerażeniem słyszę jak tłumaczka tłumaczy gubernatorowi to na gruziński - coś tam, coś tam, baton (baton to po gruzińsku pan) Zacharas telefonas baton Kwasniewskis Aleksandris coś tam, ble, ble, ble....

 Szef delegacji  zbladł, dyrektor gabinetu posiwiał błyskawicznie i patrzą na mnie z lekkim przerażeniem, ale gubernator tylko pokiwał głową ze zrozumieniem i po chwili tłumaczka tłumaczy jego słowa skierowane bezpośrednio do mnie:

- Proszę zapewnić pana (batona) prezydenta, że pogłoski o zamieszkach są zdecydowanie przesadzone i czekamy na jego przyjazd gdyż, jest już całkowicie bezpiecznie....
stat