mój prywatny pirat drogowy
Teściowa twierdzi, że moja Żona to jeździ jak piorun. Czyli, że co chwila trafi w jakieś drzewo. Ale są to oczywiście oszczerstwa. Przynajmniej od pięciu lat, odkąd skasowała swoją terenówką samochód jakiegoś biednego nauczyciela i nie zauważyła tego, że dopiero stukająca do drzwi policja uświadomiła jej ogrom jej przestępstwa – był spokój. Ale ogólnie to nie ma co się jej czepiać, bo jak przy swoim wzroście (
W poniedziałek jak moja Żona zobaczyła w kościele kulejącą staruszkę, to coś jej się skojarzyło i rzeczywiście – była to ofiara Żoninego piractwa drogowego. W rozmowie wynikło, że babcia jest ogólnie potłuczona i nieźle kuleje. Moją ślubną ruszyło sumienie i zaproponowała kobiecie, że gdyby były jakieś dalsze kłopoty ze zdrowiem, to należałoby to zgłosić do ubezpieczenia po odszkodowanie, i ona zostawi poszkodowanej swoje dane oraz pokaże gdzie mieszka....
Na co staruszka odparła dobrotliwie: nie musi mi pani pokazywać, gdzie mieszka, ja już się wszystkiego dowiedziałam, pani jest ta kobieta, co tamtego roku potrąciła mojego zięcia...