Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:



 Wypisz

Mein Kampf (z zimą)

Za czasów studenckich pomieszkiwałem u mojego kumpla, Artura.

On miał w Rzeszowie mieszkanie po babci, ale sam  w nim pomieszkiwał jedynie w łikendy, bo studiował w Krakowie. A poza tymi łikendami to mieszkanie okupowałem ja.

A czasy wówczas były ciężkie. Nie dość ze stan wojenny, to jeszcze zima sakramencka, tak ze 30 stopni i to minus na zewnątrz.

Walczyłem z oboma klęskami, ze stanem wojennym to w różnych strukturach podziemnych, a z zimą to już indywidualnie.

Konkretnie to w mieszkaniu Artura było zimno jak diabli. Ale od czego cała moja pomysłowodobromirowatość ? (dziś to się nazywa macgayverowatość)

Zrobiłem sobie własny piec akumulacyjny!

 Naznosiłem do mieszkania Artura (po babci) cegieł z podwórka, poukładałem je w zgrabny sześcianik  na kuchence gazowej i zapaliłem płomień…

Cegły się nagrzewały, aż do czerwoności, i potem długo jeszcze w noc po zgaszeniu płomienia ciepło oddawały…

Ale nie bardzo chciałem się Arturowi tym moim wynalazkiem chwalić, więc jak on miał wracać do Rzeszowa, to ja ten mój wynalazek rozbierałem i cegły chowałem do piekarnika, wiedząc że kumpel tam nie zagląda. A w poniedziałek całą konstrukcję odbudowywałem.

I tak z tygodnia na tydzień, aż zima się skończyła…. Ja się z mieszkania na wakacje wyprowadziłem, zamieszkał na stałe Artur….

W pewien ciepły letni dzień odwiedziwszy mieszkanie zastałem Artura zadumanego, jakiegoś takiego wyciszonego….

Spojrzał na mnie, znów w ciszy się zadumał, i znów spojrzał…

A w końcu wyznał:

-Ty wiesz, moja babcia na koniec życia zwariowała….. Możesz sobie wyobrazić, że ona zbierała cegły i chowała je do piekarnika????

 

stat