Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  • Jezioro nad Barilloche
    Jezioro nad Barilloche
  • słupek graniczny w Andach
    słupek graniczny w Andach

Los Andes Cordiliera!!!!!

 

Samolot którym lecimy z Buenos Aires do naszej bazy wypadowej w Andach dolatuje już prawie na miejsce. Lądujemy na płaskim lotnisku, a kilka kilometrów przed nami piętrzą się wspaniałe kilkuset metrowe skały – zaczynają się Andy, dział wodny oddzielający dwa oceany. Między lotniskiem a górami strzelającymi wprost znad tafli wody wspaniałe, czyste jezioro. Brzegi tego jeziora mają ponad 100 km długości- wspaniałe miejsce do wszelkich sportów wodnych, ale amatorów rozrywek niewielu. Jedziemy do miasta Sanit Carlos de Barriloche. Jak mówi Andrzej, nasz przewodnik po Patagonii, w tym mieście osiadło po wojnie wielu „różnych Niemców”. Całkiem jeszcze niedawno – niektórzy, co starsi tak jak ja – pamiętają sprawę gestapowca Pipke, którego początkiem lat 80-tych odnaleziono właśnie tu, i pod zarzutem ludobójstwa deportowano do Europy. Miejscowi byli bardzo niezadowoleni, że się zabiera bardzo tu szanowanego lekarza.

Jedziemy autokarem i po drodze mijamy widoczną w oddali na jeziorze wyspę. Tu się mieści instytut badań jądrowych, założony w latach zimnej wojny przez Perona. Zatrudnieni w nim byli głównie „różni Niemcy”. Peron wtedy ogłosił światu, że posiada bombę jądrową, i dopiero komisja międzynarodowych expertów po badaniach udowodniła, że jej nie ma. A z drugiej strony jak to czasy się zmieniają: dawniej dyktator twierdził że ma bombę, a cały świat udowadniał że jej nie ma. Teraz natomiast niejaki Saddam H. upierał się że nie ma żadnej bomby, a cały świat (za wyjątkiem oczywiście Francuzów): A założymy się że masz?

Jedziemy do restauracji gdzie czeka na nas posiłek. Ponoć najwspanialsze jedzenie w całej Argentynie, ludzie ze stolicy przyjeżdżają tu na jedzonko. Andrzej zamawia coś dla nas, co dla mnie jest kawałem niedopieczonego mięcha wielkości całego talerza i grubości 3 cm. Opowiada, że jest to najlepsze „lomo” (miejscowa padlina) jakie może być i każe nam nim. się rozkoszować. Zgodnie z poleceniem, zachwycamy się długo i entuzjastycznie. Dopiero właściciel restauracji tłumaczy, że to co braliśmy za „lomo” to jest „chorizo”. Z mojego punktu widzenia, chyba moim kubkom smakowym tak samo smakuje „lomo” jak i „chorizo” i jak mi każą to mogę się głośno zachwycać dowolnym z nich...

Przyjeżdża nasz autokar. Zajmuję jedno z miejsc na przedzie i w trakcie jazdy ze zdumieniem przyglądam się jego desce rozdzielczej. Jedyny działający wskaźnik pokazuje numer kanału na CB Radio kierowcy. Pozostałe wszystkie wskaźniki nie działają. Prędkościomierz i odległościomierz udowadniają że stoimy w miejscu, wskaźnik temperatury sygnalizuje zimę, a wskaźnik paliwa potwierdza istnienie perpettum mobile bo jak widać nasz silnik pracuje bez paliwa.  Wyłączniki albo zwisają na luźnych kablach, albo ich nie ma i kierowca włącza urządzenia poprzez skręcenie z sobą przewodów. Szyby przednie autokaru popękane. Ale mnie takie rzeczy nie przeszkadzają. Ale chyba tylko dlatego, że nie wiem, że jutro pojedziemy tym właśnie autokarem ponad 200 km w głąb pampy ....

 

stat