kiedy ja byłem blondynem....
Tak jak co 7 lat Afrykę nadchodzi plaga szarańczy, to i mnie z regularnością przedwojennego pociągu co 7 lat nachodzi chęć przefarbowania się na blondyna. I jak dotąd każda z tych prób kończyła się tym, że byłem przez jakiś czas rudy…
I właśnie niedawno znów mnie naszło: minęło właśnie 7 lat…
Podjechałem do zakładu fryzjerskiego (damskiego) i zapytałem, czy pani przefarbuje mnie na blond?
Pani potwierdziła, że tak.
- Ale chodzi mnie: na blond, nie na rudo…
Pani znów potwierdziła, że owszem, na blond…
- Żebyśmy się dobrze zrozumieli: blond to takie jasne kłaki, a nie takie jak marchewka….
- Wiem, co to jest blond – oburzyła się pani- proszę na fotel….
I po 20 minutach, jak zmyła ze mnie farbę, spojrzałem w lustro i westchnąłem: Wiedziałem, że tak będzie… - byłem rudy jak wiewiórka, i to w okresie linienia….
Pani zaczęła się tłumaczyć: -Bo WIE PAN, Pan ma takie włosy, że trudno je zafarbować na blond…
- WIEM !!!!! – jeszcze spokojnie odpowiedziałem- dlatego Pani pytałem, 3x , czy zafarbuje mnie Pani na blond….
Pani zatroskała się, ale szybko znalazła rozwiązanie: -O, już wiem, co zrobimy: przyciemne Panu włosy, i będzie miał pan taki kolor jak naturalny!
Tu z kolei ja się oburzyłem: Proszę Pani, mnie nie chodzi, żeby wyglądać jak zboczeniec, mnie chodzi o to żeby wyglądać jak głupek!!!
Tu Pani zaniemówiła i po chwili wahania zaproponowała, że jeszcze raz mnie przefarbuje, ale to ryzykowne, bo mogę wyjść z białymi włosami, nie blond….
Cóż było robić, zgodziłem się…. Efekt był taki, ze po kolejnych 20 minutach miałem na łbie taki kolor, że Wiedźmin byłby przy mnie ciemnym brunetem…. (ale po kolejnym myciu głowy, wróciłem do lekko rudego).
I tak od tygodnia łażę rudo-blond i myślę, że widząc kogoś podobnego do mnie Mickiewicz opisał Twardowskiego słowami: „śmieszy, tumani, przestrasza” (jeśli chodzi dokładnie o mnie, to tylko to pierwsze)
A dzisiaj byłem u jednego dostawcy, i pani z działu sprzedaży opisując mi jedno urządzenie powiedziała: „to nawet blondynka potrafiłaby uruchomić…”
- Czyli ja też bym potrafił???? – zapytałem uradowany.
Pani spojrzała na mnie, na mój rudo-blond łeb, zaczerwieniła się, zająkała, zatkało ją na dłuższą chwilę i nadal jąkając się zaczęła tłumaczyć: Ja przepraszam, ja nie chciałam, ja sama jestem blondynką, ja się tylko farbuję….
Uspokoiłem ją, że spoko, ja jestem blondynem dopiero od tygodnia….
Ale dziś już koniec tego dobrego, tego blondynowania: dziś wieczór przefarbuje się na Yula Brynnera….
(dla tych którzy są z roczników powyżej 1965: Yul Brynner do przefarbowania głowy używał brzytwy….)