Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:
  •  Ukraina, skrzyżowanie dróg równorzędnych. Pierwszeństwo mają ci z prawej strony…. (trasa na Jasnowiec)
    Ukraina, skrzyżowanie dróg równorzędnych. Pierwszeństwo mają ci z prawej strony…. (trasa na Jasnowiec)
  •  W chmurach. Trzeci po lewej: nie wiem kto to jest
    W chmurach. Trzeci po lewej: nie wiem kto to jest

Jasnowiec. I piwo

Rozpoczęliśmy podejście na Jasnowiec. Leśna ścieżka którą gąsienicowe ciągniki do zwózki drewna rozjeździły na małe bagienko...   Pniemy się na przełęcz, po godzinie marszu na przełęczy już mamy 300m przewyższenia i "kak w kniżce stoit" odpoczywamy. Przed nami las, podejście przez niego i droga na szczyt. Pokonujemy las, odpoczynek, zaraz wejdziemy w chmury. i nagle pada na nas blady strach i przerażenie... Oto straszna wieść jest podawana z ust do ust: Sasza nałożył kurtkę!!!Wieść jest straszna, albowiem jak gminna legenda o Saszy głosi to w słynnym filmie, którego akcja toczy się w górach na lodowcu -"Na krawędzi" to główną rolę miał właśnie odgrywać Sasza, a nie Sylwester Stallone, ale Sasza odmówił, bo twierdził,  że nie będzie fałszował rzeczywistości, że nie jest przyzwyczajony nawet na lodzie wkładać czegoś więcej niż flanelowej koszuli, a scenariusz przewidywał kurtkę purchat... (i buty górskie, a nie sandały). Dlatego też filmowcy zdecydowali się ostatecznie na Sylwka S. który takich oporów nie miał...A tu proszę: on nakłada kurtkę przed wejściem w chmury... Niczego dobrego to nie wróży... Ruszyliśmy, ale wbrew naszym obawom nasza sytuacja nawet się poprawiła. Bo oto w końcu, żeby najeść się borówek nie trzeba się schylać, wystarczy tylko trochę wyciągnąć szyję, bo w tych obłokach  zrobiło się tak stromo, że trzeba na czworaka w borowinie, i to jeszcze do góry. Wciąż w chmurach gęstych jak mleko, borowina zmienia się w kosówkę i planowo wszyscy się gubimy... W chmurach, w kosówce szukamy i szczytu i siebie nawzajem. Drugie się w końcu udaje, z pierwszym trudniej. Szczyt gdzieś wcięło.... Komisyjnie ustalamy, że polanka w kosówce gdzie stoimy jest szczytem Jasnowca (mimo na to nie wygląda) i uznajemy go za zdobyty.   Ruszamy dalej po grani. I w pewnym momencie słyszymy szum wiatru, który rozgania otaczające nas obłoki a następnie słyszymy dwa głuche grzmoty... Ale to nie burza, to nasze 2 koleżanki ciężko klapnęły na glebę jak zobaczyły gdzie przez te chmury dolazły. Jedna osłabła ze zmęczenia, gdy zobaczyła jak daleko i wysoko wyszła, a druga właśnie się dowiedziała, że ma lęk wysokości.... Po ostrej grani, przepaść z lewej, przepaść po prawej, zaczynamy schodzić. Kurde, zejście gorsze od wejścia…Sporo po zmroku dochodzimy w dolinę, do wioski. Nagle w grupie zaczyna się dziwne ożywienie. A ja jakbym miał dejavu…. Gdzieś takie ożywienie już widziałem…. -Mam!!!! – jak jechaliśmy konno po pampie to konie jak poczuły wodę to właśnie tak się ożywiły… Wciągam w nozdrza powietrze: CZUJĘ! JEST! PIWO!!!! – i wszyscy truchtem podążamy do wioskowego sklepu. Znika z półek koniak ZAKAPRACKIJ –(Jak ma nie zniknąć, jeśli jest po 20 zł za butelkę), wypijamy wszystkie wina (miejscowi patrzą na nas w przerażeniu, czy nam nie zaszkodzi, bo te kilka butelek które wypiliśmy to stoi na półce od chwili jego założenia, wina się tu nie pije), zostaje PIWO… A mnie i Piotrusiowi spodobały się takie fajne kufle na piwo. Więc idziemy do pani sklepowej, bo ukraińskim zwyczajem jest ona jednocześnie barową, pytamy „skolko stojat pokali? ”. A ona, że nie na sprzedaż. Więc Piotruś z prawniczą chytrością i poszanowaniem prawa: - A jeśli byśmy je rozbili?- No to wtedy płaci się 10 hrywien za każdy rozbity!Zostawiamy po 12 hrywien, tłumacząc, ze 2 hrywny to za piwo, a 10 to zastaw, jakby nam nagle obu te kufle z rąk wypadły…Bierzemy piwo i idziemy w kierunku postoju autobusu.A za mną wybiega jeden z klientów baru…- Zostaw ten pokal w środku!!! – wydziera sięIgnoruję, udaję że go nie słyszę… Ten dopada mnie, chwyta za szkło i wyzywając od złodziei wydziera mi..- Kakoj ja wor???? – protestuję – ja pokupił pokal, diengi ostawił, dziesiat hrywien ostawił!!!Facet się zatrzymuje, wręcz kamienieje-- POKUPIŁ???? NIE WOROWAŁ???Potwierdzam, że nie ukradłem, kupiłem…. Kufel wraca do mnie i tak szczerze przepraszającego człowieka jeszcze w życiu nie widziałem. Widać, że było mu strasznie głupio, bo Ukraińcy to szczery naród, a tu mnie niesłusznie posądził… Składał się jak scyzoryk, a był bardziej przekonywujący w swej szczerości niż Kwaśniewski na debacie wyborczej (ale też był chyba mniej pijany).Wybaczcie, wybaczcie – na przemian szlocha i odstawia niedźwiedzia, aż mi resztka piwa się z kufla  wylewa – a swoją drogą to mój serdeczny przyjacielu (bo na takiego już awansowałem) to Zinoczka cię oszukała!!! – Dziesięć hrywien!!!! Zobaczyła innostrańca i zaraz go oszukała, bezbożnica, od nas za kufel bierze po 5 , chodź, wracamy do baru, drugi kufel ci się należy!!!! Przekonuję go, że nie mam żalu, ani do Zinoczki, ani tym bardziej do niego i staram się być bardzo przekonywujący, bo widzę że w ramach przeprosin gotów mnie na rękach do naszego hotelu odnieść…Jeszcze raz mnie przeprasza i wyjaśnia, że zareagował zbyt impulsywnie, bo w barze kufli zawsze niedostatek i dla kogoś zabraknie to musi stać i ślinę przełykać, aż poprzednik skończy- i kolejny raz przeprasza i CAŁUJE W RĘKĘ (mnie) Pozbywam się go i zastanawiam się dlaczego właśnie ścigał mnie, a nie Piotrusia – czy dlatego że Piotrek jest wyższy, bardziej barczysty i młodszy i jego bał się zaczepić, czy w podświadomości wiedział, że będzie koniec końców po rękach całował - a jam od Piotrka przystojniejszy jest…
stat