Users on-line: 1

Strona istnieje 4314 dni

Licznik Odwiedzin:



 Wypisz

120 l mleka, czyli najdłuższe zgłoszenie wypadku....

Kiedy wniosłem do domu ostatni z zakupionych po drodze z pracy do domu 132 litrów mleka, moja Żona powiedziała- nie wiem o co chodzi, ale tylko tobie mogło się to przydarzyć, i nawet nie próbuj mi tłumaczyć, co znów wymyśliłeś….

 

A było to tak:

Słowo daję, wracałem z roboty i chciałem sobie tylko kupić tłuste żeberka, nic więcej…

Ale w wózku w markecie leżała ulotka z promocją mleka. Ponieważ mam w domu Kaśkę- Smoka Mlekopija i jeszcze ze trzy inne amatorki tego napoju, to pomyślałem że kupię zgrzewkę. Ale nie mogłem znaleźć tego mleka z promocji: albo mi nie pasowała cena, albo objętość, albo rodzaj… Zagadnąłem pracownice nabiału, gdzie jest to mleko z promocji?

Pokazała na alei głównej, zapakowałem zgrzewkę i poszedłem do kasy. Zapłaciłem, ale coś mi nie dawało spokoju… Poszedłem do punktu obsługi klienta i poprosiłem o wyjaśnienia, które to mleko jest na promocji. Bo na zdjęciu było mleko 1,1litra, w opisie było że jest ono 1,5-litrowe, a to które mi wskazano ma objętość jednego litra….

Pani z obsługi klienta nie potrafiła wyjaśnić, więc poprosiła panią z nabiału, tą samą, która wcześniej pokazała mi mleko. Ta wytłumaczyła mi, że nie potrafiłem znaleźć tego z promocji, ono jest na półce, może mi go pokazać…

Ponieważ marudziłem tylko dla zasady- odpuściłem … Zawiozłem zgrzewkę do auta, ale problem białej cieczy dalej mnie nurtował i złośliwie wróciłem do sklepu. Odnalazłem panią od nabiału i poprosiłem o pokazanie tego z promocji.

-O, tu jest! – wskazała mi. Owszem, zdjęcie się zgadza, ale cena nie…

-No więc to! – wskazała drugie – No tak, cena jest OK., ale objętość mniejsza….

-A to? – spytała z nadzieją pani – Wie pani, tu się zgadza jedynie objętość, a ani zdjęcie , ani nawet marka nie pasuje…

W końcu expedientka nie zdzierżyła i mówi: co panu tak zależy, to przecież jest promocja jednodniowa, jutro i tak jej nie będzie….

-Jak jest, kiedy jej nie ma? – zapytałem

- No dobra, coś tam w gazetce pomylili, ale mamy tu schowane takie mleko, takie które sobie odłożyliśmy dla siebie, trochę zostało….Może to Pan kupi i będzie spokój????

-A ile tego jest?

-Tak z 10 kartonów…

-No to biorę- zdecydowałem ku zdumieniu wszystkich, a najbardziej samego siebie.

 

*   *   *

 

Zapakowałem na wózki i pojechałem do kasy. Ostrzegłem lojalnie, stojących za mną, że nie będzie prosto, bo zawsze przy kasie mam problemy- czytnik nie chce czytać mojej karty- ale nie wierzyli mi.

Ku mojemu zdumieniu, czytnik przeczytał za pierwszym razem. Dostałem do podpisu świstek i tu wyszła moja uczciwość, głupota (właściwe podkreślić).

Zwróciłem pani uwagę, że mam zapłacić 132zł 60gr, a skasowano mnie jedynie na 32zł 60gr…

Kasjerka przeprosiła, i oświadczyła, że nie wie co teraz zrobić…

Poradziłem, aby znowu odczytała kartę, tym razem niech ściągnie 100 zł.

Świetnie! - Ucieszyła się, przesunęła plastik przez szczelinę, wklepała cyferki w klawiaturę i dała świstek do podpisu.

Ale pani ściągnęła mi z karty tylko złotówkę….- pokazuję jej na wyciągu. Na to ona zrobiła jeszcze bardziej płaczliwą minę i już nie chciała mi ściągać pozostałych 99 zł tylko wezwała starszą zmiany. Ta przyszła, zapuściła wydruk czytnika kart od początku dnia (a kolejka za mną już wierciła się niespokojnie). Potem opieprzyła expedientkę, że nie wolno wciskać kropki tylko przecinek (na co ta rozpłakała się i upierała że nic nie wciskała) i zademonstrowała jak wklepać w czytnik te brakujące 99 zł. A kiedy ja pokazałem jej ze skasowała mnie na 99 groszy a nie złotych to kolejka za mną zawyła!!!

Szybko obliczyły razem, że mają pobrać mi jeszcze 98zł 01gr!!! Ale coś im nie szło… , kilkakrotnie próbowały, ale bez rezultatu. Musiałem im wytłumaczyć, że moja karta w obawie przed kradzieżą ma ustalony dzienny limit na 5 transakcji i właśnie go osiągnęliśmy…

Zaproponowałem paniom, żeby zdjęły z drugiej karty, ale kolejka stojąca za mną zgodnie zasyczała, niczym grzechotnik przed atakiem na królika. Powstrzymało mnie to przed wręczeniem innego plastiku i dopłaciłem gotówką.

Dotachałem się na parking, a tu gleba, bo tak mnie zastawili na placu, że zapakować mego mlecznego brzemienia nie mogłem. Zostawiłem wózek z kartonami na podjeździe, sam wsiadłem do samochodu, żeby wycofać kawałek i umożliwić załadunek. A w tym czasie wózek poczuł wolność i majestatycznie turkocząc odjechał w siną dal i na końcu parkingu przyrąbał w jakąś tojotke…

 

stat